Anastazja mogła się bronić. To dlatego została uduszona?
Od tygodnia media żyją sprawą 27-letniej Anastazji z Wrocławia, która została brutalnie zamordowana na greckiej wyspie Kos. Ciało kobiety odnalazł wolontariusz, który wyczuł silny i nieprzyjemny zapach. Wcześniej miejsce to było kilkukrotnie sprawdzane, również przez psy tropiące, stąd przypuszczenie, że ciało kobiety mogło zostać podrzucone w miejsce odnalezienia w sobotę późnym wieczorem.
Policjanci zatrzymali w tej sprawie 32-letniego obywatela Bangladeszu, który jako ostatni widział Anastazję żywą. W jego mieszkaniu znaleziono DNA i włosy kobiety. Na ciele miał także liczne zadrapania i siniaki. Również kamery monitoringu uchwyciły, jak Anastazja wchodzi z nim do mieszkania, jednak nie ma żadnego nagrania, które wskazywało by, że kobieta je opuściła. W sprawie zatrzymano także współlokatora mężczyzny, Pakistańczyka. Greccy śledczy uważają, że on także może mieć coś wspólnego z tą sprawą.
Poprosiliśmy cenionego profilera, psychologa kryminalnego Jana Gołębiowskiego, o wskazanie możliwego przebiegu wydarzeń na wsypie Kos.
- Czytałem wywiad z ojcem dziewczyny, który powiedział, że córka mówiła o chęci zakupu marihuany i być może z tego powodu nawiązała kontakt z przyszłym zabójcą. Podano, że przyczyną zgonu było uduszenie, co może wiązać się z próbą uciszenia ofiary, która np. krzyczy - przytacza w rozmowie z Super Expresem Jan Gołębiowski.
Jak dodaje: - Najprawdopodobniej przed zabójstwem doszło do zgwałcenia jej. Zabójstwo było konsekwencją gwałtu. Potem sprawca zastanawiał się co zrobić, pewnie przetrzymał ciało przez jakiś czas w domu, potem wyniósł. Niemożna wykluczyć, że nie działał sam, może jest więcej sprawców.