Ogień wybuchł w kamienicy przy ulicy Glinianej w nocy ze środy na czwartek (30 na 31 stycznia). Kiedy strażacy przyjechali na miejsce, z okien wydobywały się gęsty dym i ogień, co oznacza, że pożar był już zaawansowany.
Na miejsce przyjechało w sumie osiem zastępów straży pożarnej.
- Część mieszkańców sama uciekła z budynku wcześniej. My ewakuowaliśmy sześć osób, niektórych z nich trzeba było ratować przy użyciu drabin, bo nie mieli jak wyjść klatką schodową. W sumie budynek opuściło około 30 osób - wyjaśnia Mariusz Piasecki z wrocławskiej straży pożarnej.
>>> Śmiertelny pożar we Wrocławiu. Czy strażacy popełnili błąd? Sprawę bada prokuratura [AUDIO]
W mieszkaniu, w którym był pożar znajdowały się trzy osoby: kobieta, jej matka i syn. Dwóm z nich udało się uciec, młodsza z kobiet została.
Kiedy strażacy wynieśli ją na zewnątrz, było już za późno. Nie udało się jej uratować.
Szkody w budynku wyrządzone przez ogień
- Mieszkania nad i pod tym, w którym wybuchł pożar również zostały wyłączone z użytkowania. Są tam drewniane stropy, które są przepalone. Zarządca budynku będzie musiał teraz zdecydować co z tym zrobić - tłumaczy Mariusz Piasecki.
Kolejny taki pożar
Kilka dni, trzy pożary, osiem osób martwych. W sobotę 26 stycznia w pożarze kamienicy przy Kleczkowskiej 23 zginęły cztery osoby. W środę 30 stycznia rano trzy osoby poniosły śmierć w wyniku pożaru przy Kleczkowskiej 8. Dziś (31 stycznia) mamy kolejną ofiarę pożaru.