W środę, 31 maja, przed wrocławskim sądem rozpocznie się proces oskarżonych w sprawie wstrząsającej śmierci 25-letniego obywatela Ukrainy we Wrocławskim Ośrodku Pomocy Osobom Nietrzeźwym, czyli izbie wytrzeźwień. Na ławie oskarżonych zasiądą czterej byli policjanci, trzej opiekunowie z izby, a także lekarz i kierownik zmiany ośrodka.
Dramat rozegrał się 30 lipca 2021 r. Policję powiadomili ratownicy pogotowia ratunkowego, którzy zostali wezwani do interwencji na przystanku MPK we Wrocławiu. Zdaniem służb, pijany mężczyzna był agresywny, a ponieważ nie było wskazań, by musiał trafić do szpitala, funkcjonariusze zawieźli go do izby wytrzeźwień. Jak się później okazało na ujawnionych nagraniach z monitoringu, trudno było dostrzec agresywne zachowanie 25-latka. Dmytro N. trafił na izbę, z której już nie wyszedł. Zmarł w tajemniczych okolicznościach i gdyby nie dociekliwość mediów, prawda o tym, co stało się, prawdopodobnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.
Znęcali się "wspólnie i w porozumieniu"
Śledztwo w tej sprawie ostatecznie trafiło do Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Według niej „trzech funkcjonariuszy policji oraz dwóch opiekunów – ratowników medycznych w pomieszczeniu Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym we Wrocławiu przekroczyło swoje uprawnienia w zakresie stosowania środków przymusu bezpośredniego”.
Ustalenia śledczych jeżą włosy na głowie, zwłaszcza, że według prokuratury „działali wspólnie i w porozumieniu”. - Wzięli bowiem udział w pobiciu i znęcali się fizycznie nad prawnie pozbawionym wolności pokrzywdzonym, wobec którego po przyjęciu i obezwładnieniu przy użyciu pasów stosowali przemoc fizyczną. Polegała ona m.in. na dociskaniu głowy, górnej części ciała oraz nóg pokrzywdzonego do materaca łóżka, dociskaniu kolanem górnej części ciała i dolnej części pleców pokrzywdzonego, siadaniu na leżącym pokrzywdzonym i dociskaniu go całym ciężarem do materaca, uderzaniu ręką i pięścią w okolice lędźwi oraz głowy lub obręczy barkowej, uciskaniu rękoma szyi pokrzywdzonego, biciu pałką typu „tonfa” w okolice dolnej części pleców – podała szczecińska prokuratura.
To utrudniło pokrzywdzonemu swobodne oddychanie i w rezultacie doprowadziło do jego śmierci w wyniku gwałtownego uduszenia.
Inny policjant, jako świadek zdarzenia „nie podjął żadnych działań uniemożliwiających stosowanie wobec pokrzywdzonego przemocy fizycznej”. Natomiast lekarka, która 30 lipca 2021 r. pełniła dyżur w ośrodku „zaniechała sprawowania właściwego nadzoru nad pokrzywdzonym i nie podjęła decyzji o zaprzestaniu stosowania wobec niego przymusu bezpośredniego przez funkcjonariuszy policji i opiekunów, czym nieumyślnie spowodowała jego śmierć w wyniku gwałtownego uduszenia”.
Z kolei dwie pracownice ośrodka - osoba wykonująca obowiązki opiekunki depozytariusza oraz kierownik zmiany - gdy ratownicy medyczni uznali czynności ratunkowe za bezskuteczne „podżegały ich do utrudnienia postępowania karnego związanego z nieumyślnym spowodowaniem śmierci” poszkodowanego, a także do poświadczenia nieprawdy w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego i karcie medycznych czynności ratunkowych - podała prokuratura.
Kobiety miały nakłaniać ratowników, aby zabrali ciało pokrzywdzonego do karetki i stwierdzili zgon dopiero w niej lub po przewiezieniu na izbę przyjęć lub szpitalny oddział ratunkowy, a także „do potwierdzenia w karcie zlecenia wyjazdu i karcie medycznych czynności ratunkowych nieprawdy w części dotyczącej opisu podjętych działań i godziny odstąpienia od medycznych czynności ratunkowych, jak też czasu nastąpienia zgonu”.
Prokuratura poinformowała, że podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im czynów.
Byłym policjantom i ratownikom grozi kara pozbawienia wolności od roku do lat 10. Pozostałym oskarżonym grozi od 3 miesięcy do lat 5 więzienia.
Polecany artykuł: