Gospodarze weszli w spotkanie bez większego animuszu. Mozolnie budowali swoje akcje i nie mieli pomysłu na ich wykończenie. Goście za to byli zmobilizowani i zaciekle próbowali dostać się pod bramkę Mariusza Pawełka. Dość szybko, bo już w 13 minucie trener Górnika Franciszek Smuda był zmuszony do wykonania zmiany. Boisko opuścił kontuzjowany Przemysław Pitry, a w jego miejsce pojawił się Łukasz Tymiński.
Goście kąsali dalej
Zmiana wcale nie wybiła z rytmu drużyny gości. W 35 minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Bartosz Śpiączka, który dostał doskonałe podanie od Szymona Drewniaka. Śpiączka z ostrego kąta posłał piłkę między nogami Pawełka wprost do bramki. Do końca pierwszej połowy Śląsk nie oddał ani jednego strzału w światło bramki. Goście za to w ostatniej minucie pierwszej części mieli szansę na podwyższenie prowadzenia. Przed Mariuszem Pawełkiem ponownie znalazł się Bartosz Śpiączka, który przelobował wrocławskiego bramkarza. Na szczęście sprzed linii bramkowej piłkę wybił Adam Kokoszka.
Druga połowa i druga bramka
Po przerwie podopieczni Jana Urbana wyglądali zdecydowanie lepiej. Gospodarze szarpali i próbowali strzelać. Brakowało jedynie skuteczności. Piłkarzu WKS-u próbowali, a Górnika strzelali. W 59 minucie piłkę na głowę Grzegorza Bonina wrzucił Piotr Grzelczak. Bonin strzelił, ale Pawełk piłkę tę sparował. Zawodnik gości dopadł jednak do piłki jeszcze raz i wbił futbolówkę do siatki. Mecz zakończył się zwycięstwem Górnika Łęczna 0:2
Kolejny mecz Śląsk Wrocław zagra już w piątek na wyjeździe z Piastem Gliwice.