27-letnia Ola cierpi na autyzm atypowy. Diagnozę postawiono kiedy miała 7 lat. Jednym z objawów są ataki agresji. W kwietniu tego roku Ola uczestniczyła w Warsztatach Terapii Zajęciowej w Obornikach Śląskich. W czasie pobytu doszło do incydentu, po którym Ola trafiła na oddział psychiatryczny w Milickim Centrum Medycznym.
"Od dnia przyjęcia byłam u córki obecna każdego dnia, widząc panujące na oddziale warunki byłam przerażona. Zimna woda, uniemożliwiająca zadbanie o higienę osobistą, ponadto karygodne warunki sanitarne, w małym pomieszczeniu połączony prysznic oraz toaleta. Stan łazienki również wstrząsający. Ubrania ubrudzone fekaliami zalegające na podłodze, zaduch oraz przykry zapach" - napisała w skardze skierowanej do szpitala mama 27-letniej Oli.
Polecany artykuł:
Pani Irena zwraca również uwagę na opieszałość personelu. W ciągu 16 dni pobytu córki na oddziale psychiatrycznym lekarz prowadzący miał się pojawić w szpitalu dwa razy, nie przychodził na umówione spotkania i nie odpowiadał na telefony. Pielęgniarki miały być opryskliwe wobec pacjentów oraz ich rodzin i zdaniem pani Ireny nie wywiązywały się ze swoich obowiązków.
"Gdyby nie poświęcenie moje i mojej rodziny córka nie otrzymałaby wsparcia koniecznego do utrzymania higieny osobistej (np.: pomoc w kąpieli, czysta pościel). Byłam również świadkiem podnoszenia głosu oraz obrażania innej z pacjentek przez salową pełniącą dyżur na stołówce" - wyjaśnia w skardze matka 27-latki.
- Zastałam Olę siedzącą na podłodze w zimnym pokoju, z pościelą zasikaną. Ola była kąpana pod zimną wodą. Pacjenci nie mieli dostępu do ciepłej wody - opowiada nam pani Irena. Trudne, wręcz polowe warunki panujące w szpitalu to nie był jedyny problem pacjentki.
Ola została wypisana ze szpitala na żądanie rodziny. W placówce nabawiła się odmiedniczkowego zapalenia nerek. Zdaniem rodziny silne leki, jakie otrzymywała, uniemożliwiały z nią kontakt i wywoływały u niej agresję. Rodzina do dziś nie może pozbierać się po traumie, jaką wywołał u niej pobyt 27-latki na oddziale psychiatrycznym.
Zarzuty te odpiera Krzysztof Klementowski, ordynator milickiej psychiatrii. - Jeżeli pacjent siedzi na podłodze, to personel zwraca mu uwagę. Nie możemy tak sobie położyć pacjentkę na łóżku i ją przywiązać. Jeżeli pacjent sam nie zgłosił potrzeby wymiany pościeli, to rodzina często szybciej dostrzegała ten problem niż personel.
Ordynator przyznał, że w szpitalu występuje problem z hydrauliką, którego nie można rozwiązać w krótkim czasie. - To wymaga potężnych nakładów, wymiany całej armatury. Elementem, który dość często się psuje, jest mieszacz wody gorącej i zimnej. Taka sytuacja miała miejsce w tym przypadku. Naprawa zajęła kilka dni - wyjaśnia ordynator.
Ordynator podkreśla też, że szpital nie ponosi odpowiedzialności za to co dzieje się z pacjentka po wypisaniu. - Mamy dwa zastrzeżenia, które moim zdaniem są całkowicie przeciwstawne. Z jednej strony rodzina pacjentki ma pretensje, że ta dostawała mocne leki, a jednocześnie po powrocie do domu pacjentka jest agresywna. Albo te leki są za słabe, albo za mocne - mówi Klementowski. Zaprzecza jednak, by lekarze nie pojawiali się na oddziale, co potwierdza również ewidencja czasu pracy.
Ordynator Klementowski odniósł się do skargi przekazując odpowiedź do prezesa Milickiego Centrum Medycznego. Mimo to, rodzice pacjentki do tej pory nie otrzymali odpowiedzi na wysłane do szpitala pismo z dnia 5 lipca.