Do złodziejskiego faux pas doszło letniej nocy, z 13 na 15 sierpnia br. w dolnośląskim Jaworze. Pokrzywdzony mężczyzna zgłosił się na policję po swoim powrocie. Z jego relacji wynikało, że zostawił hondę na parkingu dworca PKP i na kilka dni wyjechał. Kiedy wrócił, samochód był przestawiony, wkładka zamka w drzwiach uszkodzona, kable wyrwane, a kierownicy... brakowało.
Chciał ukraść auto. Nie udało mu się, więc zadowolił się kierownicą [WIDEO]
Mężczyzna wycenił straty na 1650 zł. Jaworscy kryminalni zabezpieczyli monitoring ze stacji PKP. Tak wytypowano - jak się okazało - doskonale znanego policji recydywistę, 36-letniego jaworzanina. Policjanci tłumaczą, że uszkodził zamek, ale silnika już mu się nie udało. Przetoczył auto w inne miejsce i "pocieszył się" kierownicą i z tym łupem odjechał z miejsca na rowerze. Ale i to nie koniec.
Ruszyło go sumienie
Po jakimś czasie złodziej wrócił i... odłożył kierownicę do bagażnika. Kiedy zapoznał się z materiałem dowodowym, przyznał się do stawianych zarzutów. Teraz - a tak naprawdę znowu - stanie przed sądem.