Cristian Diaz

i

Autor: Maciej Kulczyński

Cristian Omar Diaz: Orest Lenczyk? Mogę mu powiedzieć tylko jedno [TYLKO NA SE.PL]

2020-09-07 11:26

Argentyński napastnik, był piłkarz Śląska Wrocław specjalnie dla "Super Expressu" wspomina czas spędzony w WKS, a także mówi o swojej przyszłości. Mistrz Polski z 2012 roku nie zamierza zawieszać butów na kołku i chce jeszcze dać radość kibicom w Polsce.

Z Polski wyjechałeś już 7 lat temu. Dlaczego odszedłeś ze Śląska?

Zadecydowały powody osobiste. Moja żona była w ciąży, niestety pojawiły się komplikacje. Sytuacja nie była dla nas komfortowa, a mi trudno było skupić się tylko i wyłącznie na piłce. Z prezesem Śląska zastanawialiśmy się, co zrobić w takiej sytuacji. Doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli się pożegnamy. To była nasza wspólna decyzja. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Podczas Twojej gry we Wrocławiu powstało wiele legend na Twój temat. Jedna z nich, to taka, że ciągle zajadałeś kurczaki w fastfoodzie. Czy to prawda, że źle się prowadziłeś?

Bez przesady z tymi kurczakami! (śmiech). A tak na poważnie: czuję, że popełniłem pewne błędy, które nie powinny zostać popełnione przez profesjonalnego piłkarza. Teraz, w wielu sytuacjach, zachowałbym się zupełnie inaczej. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że podczas gry w Śląsku byłem po prostu młody i mniej świadomy.

Co byś teraz powiedział trenerowi Lenczykowi?

Żeby mi wybaczył.

No proszę!

Tak. Powinienem był szanować decyzje jakie podejmował, w końcu to on był trenerem... I jako szkoleniowiec zanotował sukcesy. Pod wodzą trenera Lenczyka zostaliśmy wicemistrzem i mistrzem Polski. Teraz z perspektywy lat widzę, że wielu sprawach to on miał rację a nie ja. Cóż mogę zrobić? Biję się w pierś i przepraszam go za moje złe zachowania.

Na czym polegał wasz konflikt?

Byłem dużo młodszy... W takim wieku w człowieku siedzi bunt, nie zgadza się na wiele i nie zawsze podejmuje racjonalne decyzje. Trener miał do mnie różne uwagi, zastrzeżenia. Teraz wiem, że miał rację. Wtedy uważałem, że to ja jestem nieomylny. Na pewno nigdy nie chciałem być konfliktowy i popsuć naszych relacji. Wyszło jak wyszło…

Ivica Vrdoljak i Cristian Diaz

i

Autor: archiwum se.pl Ivica Vrdoljak i Cristian Diaz

Co robiłeś po odejściu ze Śląska? Ile w tym prawdy, że nie grasz już od lat profesjonalnie?

Po przygodzie w Śląsku, wróciłem do San José w Boliwii. Później grałem też w kilku klubach 2 ligi argentyńskiej. System rozgrywek jest taki, że o awans do lepszej ligi jest tu w Argentynie bardzo ciężko. Nie będę ukrywał: nie grałem w topowych klubach, w topowych ligach, choć ciągle liczyłem, że uda się zagrać na wyższych poziomach. Niestety to się nie udało. Teraz postanowiłem, że chcę zmienić otoczenie, zawiesić sobie wyżej poprzeczkę. Nie ukrywam, że chodzi też o kwestie finansowe. W Ameryce Południowej epidemia koronawirusa uderzyła w wiele klubów piłkarskich w sposób straszny. Natomiast chce podkreślić, że mam jeszcze coś do udowodnienia w Polsce.

W jakim klubie w Polsce widzisz się teraz? Ekstraklasa, I, II liga?

Jestem ambitnym człowiekiem. Mam 33 lata, spore doświadczenie, w gablocie najważniejsze trofea zdobyte na polskich boiskach. Zapewniam, że wciąż mam wysokie umiejętności. Ciągle jestem aktywnym zawodnikiem. Wierzę, że gdzieś w Polsce jest dla mnie miejsce. Reprezentuje mnie menedżer Mateusz Fedyna, mam do niego pełne zaufanie.

Czy nie uważasz, że powinieneś zrobić o wiele większą karierę?

Oczywiście czuję ogromny niedosyt. Przede wszystkim powinienem zostać dłużej w Polsce, a następnie przejść do lepszej ligi w Europie. Stać mnie było na to. Jednak rodzina jest dla mnie najważniejsza i musiałem wrócić. Trudno.

Mam marzenie: chciałbym zakończyć karierę w Śląsku Wrocław. Wiem, że we Wrocławiu jest teraz tylko dwóch nominalnych napastników, w dodatku to młode chłopaki. Może się przydam? Ale zrozumiem, jeśli WKS nie będzie mną zainteresowany. Bardzo chciałbym zagrać jeszcze w Polsce, to przecież nie musi być Śląsk. Tęsknię za krajem, polubiłem Polskę i Polaków.

Śledzisz Śląsk? Gra którego piłkarza podoba Ci się najbardziej?

Jasne, że śledzę... Podobał mi się mecz z Wisłą. Przez prawie całe spotkanie Śląsk dominował rywala, wypunktowaliśmy krakowian jak rasowy bokser. Jeśli chodzi o piłkarzy, to podziwiam Piotrka Celebana. Facet zagrał 300 razy dla Śląska, to niesamowite! Bardzo podoba mi się gra Waldka Soboty. Strasznie się cieszę, że wrócił. Widać po jego grze, jak się zmienił. Dużo spokoju, wyrachowania. Klasa. Mam nadzieję że Śląsk zdobędzie kolejnego mistrza. Śląsk jest wielki i zasługuje na to.

Zawsze będę opowiadał mojemu synowi Mateo, że ta drużyna dała mi wiele szczęścia i niesamowitych momentów, np. ten kiedy trzymałem puchar w rękach... Byłem wtedy chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!

Jakie jest twoje aktualne przygotowanie?

Tak, jak już wspominałem. Jestem aktywnym piłkarzem. Bardzo o siebie dbam. Wiem, że nie młodnieje i muszę się podwójnie starać, żeby trzymać formę. Codziennie trenuję, często dwa razy dziennie. Muszę to wszystko robić indywidualnie, bo w Argentynie mecze i oficjalne treningi nie są organizowane – oczywiście przez epidemię. Wiem, że kibice Śląska mogą w to nie uwierzyć, ale pilnuję diety, nie jem wiadomych kurczaków! (śmiech). Czuję się świetnie. Zaznaczę kolejny raz: chciałbym wrócić do polskiej piłki nożnej, pokazać tu na co mnie stać, dać radość kibicom.

Wierzę, że niebawem się zobaczymy!