Prokuratorzy zdecydowali się na dwudniowy eksperyment. We wtorek zdetonowali w pojeździe ładunek stworzony na podobieństwo tego, jaki student Politechniki Wrocławskiej rzeczywiście pozostawił w maju w autobusie. Za to dzisiaj w autokarze wybuchła bomba, którą 22-latek chciał stworzyć. W jego zamierzeniach miała to być wierna kopia ładunku podłożonego na mecie maratonu w Bostonie w USA w kwietniu 2013 roku. Tak się nie stało, bo Paweł R. popełnił błąd przy konstrukcji ładunku.
Nieoficjalnie: skutki wybuchu bomby mogły być bardzo poważne
Śledczy podczas eksperymentu starali się jak najbardziej urealnić sytuację. Autobus, zaparkowany na policyjnym poligonie przy Połbina na Kozanowie, to pojazd dokładnie tego samego typu jak ten, w którym 22-latek zostawił reklamówkę z ładunkiem. W autokarze ustawione i usadzone zostały manekiny, na wzór pasażerów, którzy 19 maja znajdowali się w pojeździe linii 145.
Na ostateczną opinię biegłych musimy poczekać około czterech tygodni, ale już dziś wiadomo, że eksplozja poważnie naruszyła konstrukcję autobusu.
- Wczoraj użyłem takiego słowa dla oceny wyników eksperymentu: "porażające". Dzisiaj nie odnajduję w języku polskim słowa, które oddaje to, co tam się wydarzyło - przyznaje prokurator Robert Tomankiewicz.
Opinia biegłych dotycząca tego eksperymentu będzie jednym z kluczowych dowodów w sprawie.
22-latek czeka na proces
Student Politechniki Wrocławskiej podłożył stworzony przez siebie ładunek w autobusie w maju tego roku. Żółtą reklamówkę zauważyła pasażerka, zaalarmowała kierowcę. Ten wyniósł pakunek na przystanek w pobliżu dworca głownego i wtedy bomba wybuchła. Ranna została przechodząca tamtędy kobieta.
Pawłowi R. grozi dożywocie, został już zbadany przez psychiatrów. Za pare tygodni mamy poznac wyniki tych badań. 22-latek przyznał się do zostawienia ładunku w autobusie.
Zobacz, jak wyglądała detonacja bomby w autobusie:
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Damiana Bonarka:
Czytaj także: Wrocław: Śmierdzi gazem? To testy szczelności instalacji. Jak zareagować?