W środę przed komisariatem manifestowało około 300 osób. Demonstranci rzucali w stronę funkcjonariuszy kamienie, petardy i butelki. Policja użyła gazu i broni gładkolufowej. Dziewięciu osobom, które brały udział w starciu z policją pod komendą w Miliczu zostały postawione zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy i niszczenia mienia.
- Cztery osoby zostały poszkodowane w zwiazku z zajściem z policją. Dwie zostały hospitalizowane. Jedna w naszym szpitalu, w oddziale chirurgicznym. Droga osoba została przewieziona do szpitala w Wrocławiu celem leczenia w oddziale laryngologii. Również czterem policjantom poszkodowanym w zajsciu udzieliliśmy pierwszej pomocy - opowiadają w izbie przyjęć w Miliczu.
Wczoraj policja przygotowała się już na demonstrację. Wieczorem przed komisariatem pojawiło się dużo funkcjonariuszy. Wśród nich byli między innymi antyterroryści. Na protest przyszło około 200 osób. Tym razem jednak było spokojnie.
"Policja przywiozła Krystiana w stanie krytycznym"
Manifestanci chcą wyjaśnienia sprawy Krystiana S. Domaga się tego także rodzina. Mężczyzna przyszedł do komisariatu zmienić wniosek o ukaranie do sądu na wniosek o mandat. Nagle przewrócił się i uderzył w głowę. Trafił do szpitala, został stamtąd wypisany, szybko jednk musiał wrócić tam ponownie. Z ciężkimi obrażeniami.
- Jak policja przywiozła go do domu był w stanie krytycznym. Po 20 minutach od tego momentu nie ruszał się. Później zaczęła mu piana lecieć z ust. Tata z ciocią przewracali go na boki, pilnowali go. Ja już w tym czasie dzwoniłem na pogotowie ratunkowe w Miliczu, gdzie pani zadawała za dużo pytań, a po 40 minutach przyjechała karetka. Powiedzieli, że on jest pijany i go nie zabiorą. Później zobaczyli, że jest z nim coś nie tak. Zaczęli działać. Dawali zastrzyki, przebudzali go, a on nie oddychał - opowiada Damian Sandryk, brat Krystiana.
"Policja zwiniła i powinna za to odpowiedzieć"
- Policja go mogła w radiowozie załatwić. Mogli go wywieźć do parku. Nikt nie widział co było między godziną pierwszą a drugą w nocy. Ludzie o tej porze już śpią. Wyjaśnimy sprawę do końca, żeby nie dać policji za wygraną, bo to oni zawinili i oni powinni za to odpowiedzieć - zapewnia Jan Sandryk, ojciec Krystiana.
Policja: "Lekarz nie stwierdził poważnych obrażeń"
Policjanci tłumaczą, że to był wypadek.
- Mężczyzna był nietrzeźwy. Ledwo utrzymywał równowagę. W pewnym momencie stojąc przy okienku dyżurnego przewrócił się i uderzył w głowę. Po przeprowadzonym badaniu lekarz poinformował policjantów, że stwierdził u niego powierzchowne obrażenia głowy - wyjaśnia Paweł Petrykowski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
"Krystian jest teraz jak dziecko"
- Bardzo dziękujemy protestującym. Składam podziękowania od całej rodziny, bo to było w słusznej sprawie. Jemu się to należy. Policja jest po to, by chronić. Nie przywozić do domu ludzi martwych. Nie jesteśmy po to, żeby sądzić. Tym ma się zająć prokuratura i żądamy prawdy. Krystian jest po ciężkiej operacji głowy. Pękł mu tętniak. Jest jak dziecko. Chwilami zapomina się. Nie poznaje nas. Ma uszkodzony nerw ruchowy. Musi byc pospinany pasami - tłumaczy Małgorzata Elisi, ciotka Krystiana.
Sprawę tę bada już prokuratura w Wołowie.
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Rafała Sterczyńskiego: