Problem ma już nie tylko Czadrów, ale również Krzeszów i obrzeża Kamiennej Góry.
Polecany artykuł:
- Najbardziej chodliwym towarem są lepy, łapki na muchy - opowiada sprzedawczyni w jednym ze sklepów.
Zdaniem mieszkańców muchy wylęgają się z odpadów, które, choć powinny, wcale nie są ekologiczne.
- Trzeba pomyśleć o innych jeśli chce się uprawiać nawet potężne połacie pól i nawozić tak zwanym naturalnym nawozem, który wcale nie jest naturalny, bo pojawiają się tam również padliny - przekonuje jedna z mieszkanek Czadrowa.
Pierwszy tak duży atak owadów
O anomalii mówi też sołtys. Przyznaje ona, że choć we wsi dużych gospodarstw nigdy nie brakowało, to takiej plagi w swojej czterdziestoletniej karierze nie pamięta.
- Nie było tego kiedy działały PGR-y i chlewnie. Pierwszy raz jest takie coś - tłumaczy Anna Stochmal, sołtys Czadrowa.
Dlatego nie ma też gotowych sposobów na rozwiązanie problemu. Ich brak wykorzystuje składująca odpady firma, która nie spieszy się z wyjaśnieniami na zapytania gminnych urzędników.
- Do czasu powzięcia informacji jaki jest charakter tych pryzm nie możemy nic zrobić. Nie możemy wkroczyć na własność prywatną - przekonuje Patryk Stauss, wójt gminy Kamienna Góra.
Trzeba czekać... i kijem się opędzać
Po stanowczych protestach mieszkańców, na prośbę gminy, przeprowadzona została kontrola. Od jej wyników zależeć będą dalsze kroki samorządu.
Polecany artykuł:
- To jest moment, w którym niestety zawieszamy swoje postępowanie i czekamy na kluczowe dla nas dokumenty - dodaje wójt Stauss.
Jeśli okaże się, że firma naruszyła prawo, będzie musiała usunąć odpady. Na decyzję Wojewódzkiego Inspektoratu Środowiska gmina będzie musiała czekać ponad dwa tygodnie. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy mieszkańcy muszą uzbroić się w cierpliwość i... dobry oręż w walce z owadami.
- Co sołtys może zrobić teraz? Oganiać się kijem tylko - stwierdza Anna Stochmal.