Marek Durdyń już nie raz zatrzymywał pijanych kierowców. Ale w takiej sytuacji jeszcze nie był. W nocy z soboty na niedzielę zamówił we Wrocławiu taksówkę. Gdy wsiadł do niej, kierowca od razu zaczął jechać jak szaleniec. Kilka razy prawie potrącił pieszych, którzy prawidłowo przechodzili przez pasy, przejeżdżał na czerwonym świetle. A grozę potęgował fakt, że czasami pędził ponad 120 kilometrów na godzinę!
- Bałem, się, że zaraz zginę! - relacjonuje Marek Durdyń.
Na nic zdały się prośby i żądania pasażera, aby kierowca zwolnił. Dlatego gliwiczanin postanowił działać. Gdy taksówkarz zwolnił, bo zobaczył na ulicy radiowóz, bohaterski pasażer złapał za kierownicę auta i uniemożliwił dalszą jazdę.
- Na szczęście szybko podbiegli do nas policjanci i zatrzymali kierowcę – mówi nam Marek Durdyń.
Okazało się, że Ukrainiec jest kompletnie pijany! Miał prawie 2 promile alkoholu! Nic nie robił sobie z zatrzymania, tylko śmiał się i pokazywał obraźliwie gesty.
Po chwili do radiowozu podjechał inny kierowca, którego samochód kilkanaście minut wcześniej został przez taksówkę uszkodzony. Ukraińca czekają teraz poważne konsekwencje. Grożą mu dwa lata więzienia.
Firma Uber natychmiast zwolniła go też z pracy.