- Lekarka Gizela Jagielska i jej mąż opuszczają szpital w Oleśnicy po 10 latach pracy.
- Nie przedłużono ich umów, a powodem ma nie być hejt, lecz intryga współpracowników, jak przekazuje sama kobieta.
- Stanowiska obydwojga przejmą ich dotychczasowi zastępcy, którzy mieli znać oferty, jakie małżeństwo Jagielskich wysłało dyrekcji placówki.
- Dowiedz się, jak doszło do tej zaskakującej zmiany i co dalej z parą lekarzy.
Lekarka odchodzi ze szpitala w Oleśnicy. To ją zaatakował Grzegorz Braun
Gizela Jagielska, która razem z mężem odchodzi ze szpitala w Oleśnicy, nie kryje żalu do byłych współpracowników - informuje "Gazeta Wyborcza". Obydwoje pracowali tam od wielu lat, ale ich umowy, które wygasają z końcem grudnia, nie zostaną przedłużone. Na początku wydawało się, że może mieć to związek z hejtem ze strony przeciwników aborcji, jaki dotknął lekarkę po zaatakowaniu ją w placówce przez Grzegorza Brauna, ale jak przekonuje sama zainteresowana, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Wedle przekazanych przez nią informacji miejsce lekarki i jej męża, który pełnił w szpitalu funkcję ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego, zajmą dotychczasowi zastępcy obydwojga. Mieli oni "wysadzić ze stanowisk" małżeństwo Jagielskich, znając wcześniej ich oferty wysłane do dyrekcji placówki i przygotowując swoje.
- Osoby, które wszystkiego nauczyliśmy, przejęły to, co praktycznie od zera tworzyliśmy przez 10 lat. Sama czegoś takiego nigdy bym nie zrobiła. Dlatego zupełnie mnie to zaskoczyło. Nie spodziewałam się ciosu z tej strony. Byłoby mi łatwiej, gdyby powodem była polityka. Nie wiem, jaka była motywacja tych ludzi. Może ktoś ich do tego namówił, ale moja zastępczyni też masowo wykonywała aborcje - mówi Jagielska "Gazecie Wyborczej".