Po katastrofie w Świebodzicach coraz więcej wrocławian zastanawia się nad bezpieczeństwem w swoich domach. Okazuje się jednak, że są przypadki, w których nie jest łatwo uzyskać pomoc. Służby nie zareagowały nawet na groźby sąsiada pani Anety:
Polecany artykuł:
- Groził: "Odkręcę i wylecicie w powietrze". On sobie robi z tego żarty. Czasami nie wie co mówi, a już dopiero co robi. Niech on źle podłączy butlę do piecyka, wystarczy iskra i wylecimy w powietrze. Stwierdził, że on jest właścicielem mieszkania i będzie sobie w nim robił co mu się podoba. Policjant to mi powiedział, że już teraz to do proboszcza. Taka spychologia - ocenia Aneta Wrotniewska.
Mężczyzna nie chce się wypowiadać publicznie.
- Kuchenka to nie jest bomba - rzucił tylko przez drzwi reporterce Radia ESKA Paulinie Szymoniak.
Co zrobić z niebezpiecznym sąsiadem?
Policjanci przekonują jednak, że jest rozwiązanie tej sytuacji.
Polecany artykuł:
- Powinniśmy w takiej sytuacji powiadomić zarządcę budynku. On ma narzędzia i możliwości żeby wyegzekwować od lokatora, który może być uciążliwy dla innych mieszkańców, zachowanie zgodne z obowiązującymi regułami i przepisami - przekonuje Paweł Petrykowski z wrocławskiej policji.
Zarządca budynku ma prawo wypowiedzieć umowę lokatorowi, który łamie przepisy. Nawet gdy mieszkanie jest własnościowe.
Posłuchaj materiału reporterki Radia ESKA Pauliny Szymoniak: