Radwanice koło Polkowic na Dolnym Śląsku. Noc z 30 czerwca na 1 lipca 2016 roku. Wtedy Katarzyna B. miała urodzić dziecko. W pozycji stojącej, bez lekarzy czy położnej. Jak ustalili śledczy, niemowlę wypadło na podłogę. Kobieta nie wzywała pogotowia. Noworodka zaniosła do kotłowni.
Krystian B. miał początkowo nawet nie wiedzieć o porodzie. Kiedy żona opowiedziała mu o zdarzeniu miał spalić w piecu zwłoki niemowlaka. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Sąsiedzi gadali, że dziecko sprzedano do Niemiec
Anonimowe osoby zawiadomiły Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Ludzie plotkowali o tym, że Katarzyna B. miała być w ciąży, ale dziecka nikt nie widział i o tym, że kobieta przez długi czas nie wychodzi z domu. Pojawiły się przypuszczenia, że niemowlę zostało sprzedane do Niemiec. Zaczęło się śledztwo.
Zarzuty dla rodziców niemowlaka
Teraz Katarzyna B. usłyszała zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Krystian B. o podjęcie działań zmierzających do udzielenia pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej i znieważenie zwłok ludzkich.
Oboju grozi po pięć lat więzienia.