Ta sprawa wstrząsnęła nie tylko Wrocławiem i Dolnym Śląskiem, ale niemal całą Polską. Z zapartym tchem tysiące ludzi śledziły poszukiwania młodego studenta szkoły pożarnictwa Macieja Aleksiuka, który ze znajomymi przyjechał z rodzinnej Roztoki pod Świdnicą do Wrocławia na dyskotekę.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się cztery lata, na przełomie września i października 2020 roku. Młodzi ludzie wieczór spędzili w klubie X-Demon na pl. Wolności. 20-latek ostatni raz widziany był około 2 w nocy w sobotę, 26 września. Nagrał go wtedy w kilku miejscach monitoring. Najpierw widać, jak wyszedł sam z lokalu. Był w samej koszulce, kurtka została w środku. Podszedł do grupki osób, po chwili rozmowy został sam. Na nagraniu było widać, że nie czuje się najlepiej. Podpierał się o słupek parkingowy, miał spuszczoną głowę.
Później student rozmawiał z nieznajomym mężczyzną w czarnej kurtce, a następnie obaj poszli w kierunku ul. Krupniczej. Na kolejnym nagraniu było ich widać na ul. Włodkowica, gdy – objęci – szli w kierunku pl. Jana Pawła II.
Gdy trwały poszukiwania, a w mediach pojawiły się pierwsze nagrania z monitoringu, właśnie „mężczyzna w czarnej kurtce” miał być kluczem do rozwikłania zagadki zaginięcia Maćka. Niestety, trop okazał się fałszywy… W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że mężczyźni rozstali się na pl. Jana Pawła II. 20-latek siedział chwilę na przystanku, potem zrobił coś niezrozumiałego, bowiem… zszedł w stronę przepływającej niedaleko Odry.
Był wtedy sam
Poszukiwania Macieja Aleksiuka trwały osiem dni. Były to dni pełne wiary i nadziei, że młody mężczyzna odnajdzie się cały i zdrowy. Niestety, w sobotę, 3 października, przechodzień natknął się na ciało w Odrze na wysokości Kozanowa. Sekcja zwłok i badania laboratoryjno-histopatologiczne wskazały, że przyczyną gwałtownej śmierci było utonięcie.
Śledztwo w tragicznej sprawie trwało dwa lata. Jesienią 2022 roku zostało umorzone w związku z brakiem znamion czynu zabronionego. Śledczy uznali, że do śmieci Macieja nikt się nie przyczynił. Miało to ostatecznie potwierdzić nagranie, do którego dotarli. Widać było na nim, jak mężczyzna wpadł do Odry na wysokości gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego. Był wtedy sam...
Znajomi pamiętają...
To jednak nie był koniec sprawy. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że podczas pobytu w X-Demonie młody mężczyzna został pobity przez ochroniarza. Sam nie zachowywał się agresywnie, ale – według ustaleń śledczych - miał próbować dostać się do miejsca niedostępnego dla gości.
Ostatecznie prokuratura postawiła zarzuty dwóm osobom. Ochroniarz Przemysław Sz. usłyszał zarzut pobicia 20-latka, natomiast menadżer klubu Łukasz R. usłyszał zarzut utrudniania postępowania przygotowawczego. Chodziło o manipulowanie nagraniami z klubowego monitoringu.
Jednocześnie śledczy uznali, że pobicie, do którego doszło w lokalu, nie miało związku ze śmiercią studenta.
Od tragicznych wydarzeń minęły już cztery lata, ale znajomi wciąż pamiętają o Maćku. Wśród nich są m.in. koledzy z drużyny Granit Roztoka, w którym przez lata występował 20 latek.