Mirosław Jerzy Gontarski to poeta z Wrocławia. Kilka dni przed umieszczeniem dramatycznego wpisu na Facebooku, zapowiedział swój przyjazd do Warszawy, na spotkanie miłośników poezji. „Do zobaczenia na Warszawskiej Jesieni Poezji” - napisał. Później źle się poczuł.
Znajomi poety twierdzą, że mężczyzna zmarł na koronawirusa, a jego ostatni wpis jest dowodem na to, że instytucje medyczne nie chciały mu pomóc. W sieci, jak łatwo się domyśleć, zawrzało. Internauci oskarżają system, że skazał na śmierć człowieka, bo nikt nie chciał się nim zająć. Udało nam się ustalić kilka faktów.
Okazuje się, że mężczyzna o takich samych personaliach miał robiony wymaz na obecność koronawirusa. Badanie przeprowadzono 12 października, czyli dzień przed śmiercią poety. Udało nam się ustalić, że wynik był ujemny. Czyli mężczyzna nie był zarażony koronawirusem. Ale poeta się o tym najprawdopodobniej nie dowiedział, bo najpewniej wynik przyszedł już po tym, jak umarł. Jaka była przyczyna śmierci? Nie wiadomo. Zaznaczamy przy tym, że możemy mieć do czynienia ze zbieżnością nazwisk i może chodzić o zupełnie kogoś innego.
Udało nam się również ustalić, że w 12 października, a więc w dniu kiedy poeta napisał posta w mediach społecznościowych, przyjechała do niego karetka. Pomoc została wezwana przez członków rodziny. Mężczyzna został zawieziony do szpitala przy ul. Borowskiej. Nieoficjalnie wiemy, że jego stan przez zespół ratownictwa medycznego był określony jako dobry.
Mirosław Jerzy Gontarski zmarł w szpitalu. Wciąż nie znana jest przyczyna śmierci.