- Tragedia we Wrocławiu: 34-latek zginął w bagażniku auta podczas policyjnego pościgu.
- Mężczyzna został wcześniej porwany i pobity przez kryminalistów, wielokrotnie karanych za narkotyki.
- Samochód uderzył w tramwaj, a ofiara zmarła w szpitalu.
- Dowiedz się, co dalej ze sprawcami i jakie szczegóły ujawni śledztwo.
Noc z 25 na 26 listopada nie była spokojna dla mundurowych ze stolicy Dolnego Śląska. - Po północy służby dostały informację od świadka, który zauważył, że z mieszkania został wyprowadzony mężczyzna. Miało też dojść do pobicia - mówi Super Expressowi Karolina Stocka-Mycek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Na nogi od razu zostali postawieni dolnośląscy kryminalni. Około godziny 4 zauważyli podejrzany samochód. Gdy auto nie zatrzymało się do kontroli, wiele się wyjaśniło. Nikt nie spodziewał się jednak, że sytuacja skończy się tak tragicznie.
Jak poinformowała podkom. Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu, w czasie ucieczki auto wjechało na czerwonym świetle na skrzyżowanie i z impetem uderzyło w tramwaj na zbiegu al. Hallera i Grabiszyńskiej. Siła uderzenia była tak duża, że pojazd wypadł z szyn. W samochodzie był kierowca i pasażer, natomiast w bagażniku ratownicy odnaleźli trzeciego mężczyznę.
Choć prokuratura tego oficjalnie nie potwierdza, mężczyzna miał być związany. Niestety, jego obrażenia okazały się bardzo poważne. Dwie godziny po wypadku 34-latek zmarł w szpitalu. Nie wiadomo, czy w wyniku wypadku drogowego, czy w wyniku na przykład pobicia.
- Odpowiedzą na to pytanie biegli patomorfolodzy - mówi Karolina Stocka-Mycek.
Sekcja zaplanowana jest na czwartek (27 listopada). O dużym szczęściu może mówić motorniczy tramwaju, w który uderzył samochód. Mężczyzna nie został ranny. Także życiu kierowcy i pasażera, którzy są w szpitalu, nie zagraża niebezpieczeństwo. Będą musieli się teraz tłumaczyć z wszystkiego przed śledczymi. Wiadomo, że byli już wielokrotnie karani za przestępstwa narkotykowe.