Chyba każdy inaczej wyobrażał sobie restart ligi w wykonaniu piłkarzy Śląska Wrocław. Spotkanie z Rakowem Częstochowa stało na przeciętnym poziomie. Wojskowi rozegrali zaledwie kilka składnych akcji, a emocji było mniej więcej tyle na boisku, co na pustych trybunach.
Dopiero ostatnie minuty pojedynku przyniosły trochę emocji. Najpierw na prowadzenie wyszedł Raków, a w 90. minucie Śląskowi udało się wyrównać. I to za sprawą dwóch piłkarzy, którzy nie mogą się z klubem dogadać w sprawie obniżenia wynagrodzeń. Bo w polu karnym faulowany był Robert Pich, a jedenastkę na gola zamienił Michał Chrapek.
Wśród zawodników Śląska trudno kogokolwiek wyróżnić. Można pochwalić bramkarza Matusa Putnockiego czy wspomnianego Picha, który nieco rozruszał naszą grę.
Trudno też zrozumieć, dlaczego znowu zagrał Filip Marković. Serb zagrał tak, jak w poprzednich spotkaniach: czyli słabo. Trener Lavicka tłumaczy, że skrzydłowy świetnie wygląda na treningach i dlatego gra w pierwszym składzie. Nad Serbem nie ma się co pastwić, skoro sztab szkoleniowy uważa, że to piłkarz, który może dać drużynie dużo, to pewnie tak jest. Miejmy nadzieję, że krytycy Markovica będą musieli przepraszać za swoje osądy, gdy Serb zacznie wreszcie grać przynajmniej dobrze.
Ale jak na razie wystawianie Filipa to jedna z najdziwniejszych decyzji Lavicki. Zwłaszcza, że kadrze jest choćby Damian Gąska czy Lubambo Musonda. Aż tak na treningach odstają od Markovica?
Najbliższy mecz Śląsk Wrocław zagra na wyjeździe z Arką Gdynia. Początek spotkania w niedzielę, 7 czerwca, o godz. 15.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj