Lucyna B. zauważyła, że jej trzyletnia córeczka Hania zmoczyła łóżko. Kobieta postanowiła ukarać dziecko - wsadziła je pod prysznic i polewała lodowatą wodą. W ten sposób chciała też oduczyć dziewczynkę sikania. Polewanie trwał ok. 5 minut. Po wyjściu spod prysznica, dziewczynka nagle zasłabła. Wezwano pogotowie, dziecko trafiło do szpitala. Mimo prób reanimacji, Hania zmarła. A jej matka usłyszała zarzuty: okrutnego znęcania się nad dzieckiem i nieumyślnego spowodowania śmierci. Trafiła do aresztu.
W czwartek przeprowadzona zostanie sekcja zwłok dziecka. Po niej dowiemy się, z jakiego dokładnie powodu Hania zmarła. Możliwe, że nie wytrzymało serduszko...
Doszło więc do strasznej tragedii, a wina matki nie podlega żadnej dyskusji. Nie da się obronić jej zachowania, choć trzeba wiedzieć, że Lucyna B., to osoba opóźniona umysłowo i do dotkliwie skrzywdzona w dzieciństwie.
Okazuje się, że to wychowanka domu dziecka. Powiedziała o tym śledczym, gdy pytali, dlaczego w taki sposób ukarała swoje dziecko. Kobieta mówiła, że w domu dziecka w którym mieszkała, sama moczyła się do łóżka. Opiekunowie mieli na to swój brutalny sposób: wsadzali ją pod lodowaty prysznic... Tak działo się bardzo często. Były stosowane też inne kary: np. zamykano ją samą w ciemnej komórce.
Niestety. Kobieta, jak już wspomnieliśmy, cierpi na deficyt intelektualny. Spowodował, że nie rozumiała, że to co sama przeszła w sierocińcu było złe. Była przekonana, że takie traktowanie jest normalne i dlatego takie "metody wychowawcze" stosowała wobec swoich dzieci.
Lucyna B. ma jeszcze dwójkę dzieci. Przebywają u rodziny.