Pociąg ekspresowy Odra z Wrocławia do Warszawy ruszył 8 stycznia 1967 roku o godz. 4.20. Zbigniew Cybulski pojawił się na peronie, gdy skład już ruszył. Aktor chciał wskoczyć do rozpędzającego się pociągu, jak robił to wielokrotnie, również na ekranie. Motyw wskakiwania (lub wyskakiwania) do jadącego pociągu pojawił się w wielu filmach z jego udziałem.
Tym razem coś poszło nie tak. Aktor nie trafił w schodki, wpadł między wagon i peron, gdzie zaklinowała mu się noga. Została również uderzony kolejnym wagonem. Choć przytomny, w ciężkim stanie trafił do szpitala przy ul. Rydygiera. O 5.25 lekarz stwierdził zgon.
Zbigniew Cybulski miał dwa pogrzeby, jeden kościelny, drugi świecki. Spoczął na cmentarzu w Katowicach, żegnały go tłumy. Mówi się nawet o kilkudziesięciu tysiącach osób. Gdy zginął miał niespełna 40 lat. Umarł więc młodo, jak jego idol i aktorski wzór - James Dean.
Każda epoka ma swojego buntownika
Czy w dzisiejszym świecie mógłby zaistnieć jakiś współczesny Zbigniew Cybulski, ewentualnie współczesny James Dean, czy też trafili oni na swoją wyjątkową i niepowtarzalną epokę? W portalu Muzeum Historii Polski teatrolog prof. Jan Ciechowicz tak odpowiedział na to pytanie: „Każda epoka ma swego buntownika. Można przytaczać tu różne nazwiska, jak choćby Daniela Olbrychskiego czy Bogusława Lindy. Myślę jednak, że Cybulski był nie do podrobienia. Jego śmierć, ta śmierć, którą on w dużym stopniu prowokował, również jest elementem tej jego "wielkości". Cybulski nie był wtedy trzeźwy, sporo wypił. Pojechał ostatnim pociągiem, jakim mógł jechać, tuż nad ranem. Ten skok z peronu do pociągu okazał się fatalny. Wciąż odkładał tę podróż do Warszawy - "poczekajmy jeszcze trochę". Wiem od ludzi, którzy byli z nim blisko, że Zbyszek miał takie dziwne przekonanie, że jeszcze coś może się stać. "Nie wychodźmy z tej knajpy! Nie wychodźmy z tej biesiady! Nie kończmy tej rozmowy, bo coś niesłychanie ważnego się zdarzy, a mnie tu nie będzie". Żył łapczywie. Nie był amantem. Kiedy mówił, był czarujący, urzekający, magnetyczny. Wiecznie się spóźniał. Koledzy, którzy szli w kondukcie, gdy już się skończył pogrzeb, w Katowicach, zostawili mu na grobie budzik, żeby tym razem się nie spóźnił”.
Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak potoczyłaby się aktorska kariera Cybulskiego. Jako pierwszy talent Cybulskiego odkrył Andrzej Wajda, w którego filmie „Pokolenie” zadebiutował w 1955 r., ale dopiero ich drugi wspólny film, który powstał trzy lata później - „Popiół i diament” - uczynił z niego nowego prawdziwą gwiazdę. To wtedy narodził się mit „Cybulskiego-buntownika”
Przed śmiercią Amerykanie zaproponowali mu główną rolę w telewizyjnej wersji dramatu „Tramwaj zwany pożądaniem”. Miał też nakręcić film z Marleną Dietrich. Mogłoby się wydawać, że nawet Hollywood stało przed nim otworem...