Pani Dorota i pani Elżbieta są bliźniaczkami i pochodzą z Wałbrzycha. W rozmowie z dziennikarzami „Interwencji” opowiedziały swoją wstrząsającą historię, która ma niespodziewany ciąg dalszy. W dzieciństwie kobiety były torturowane przez rodziców. Małe dziewczynki były bite i bezlitośnie karane za najdrobniejsze przewinienie. Musiały m.in. klęczeć bez końca na węglu i trzymać ręce na rozgrzanych grzejnikach, aż pojawiły się na nich bąble. Efektem tych tortur były złamania i blizny na całym ciele.
Gdy miały 7 lat, dziewczynki trafiły do domu dziecka. Koszmar jednak się nie skończył. Rodzice zabierali je czasem do domu i zmuszali do kradzieży ziemniaków lub węgla, by sami mieli za co pić. Na porządku dziennym było też brutalne bicie.
O takim dzieciństwie każdy chciałby zapomnieć. 48-letnim dziś kobietom jednak to się nie udało. Okazało się, że matka kobiet – która zmarła 13 lat temu – ma niespłaconą pożyczkę. Choć ojciec kobiet wciąż żyje (ma obecnie 80 lat), komornik zgłosił się po spłatę długu do pani Doroty. Do zapłaty pozostaje 3 tys. zł. Dla kobiety, która pracuje jako sprzątaczka i sama wychowuje 17-letniego syna, to ogromna kwota. Pani Dorota boi się, że komornik zajmie jej konto w banku i zostanie bez środków do życia. Zastanawia się też, czemu komornik zgłosił się akurat do niej.
Monika Janus z Izby Komorniczej we Wrocławiu w rozmowie z dziennikarzami „Interwencji” tłumaczy, że instytucja pożyczkowa może sobie według własnego wyboru wybrać od którego ze spadkobierców zażąda spłaty długu. W tym wypadku wybór padł na panią Dorotę.