Do tych przerażających scen doszło trzy lata temu w Lubinie (woj. dolnośląskie). Natalia W. z zimną krwią zamordowała w mieszkaniu swoje dzieci, bo nie radziła sobie z życiem: konflikt z mężem był z dnia na dzień coraz większy. Mężczyzna groził jej, że odejdzie i zabierze dzieci (Emilka była jego pasierbicą). Natalia bała się, że to zrobi i nie mogła zaakceptować myśli, że może stracić dzieci. W jej chorym umyśle zrodziła się myśl niegodna matki: że woli zabić dzieci, niż pozwolić by żyły bez niej.
Mężczyzna podejrzewał, że Natalia może zrobić krzywdę dzieciom, dlatego też starał się dostać do mieszkania, wraz z pracownikiem opieki społecznej. Niestety, do środka weszli, gdy było już za późno...
Polecany artykuł:
Po zamordowaniu córek matka próbowała popełnić samobójstwo, ale lekarzom udało się ją uratować. Trafiła do aresztu, a później do więzienia. Sąd pierwszej instancji skazał ją na najsurowszą z możliwych kar, bo na dożywotnie więzienie. Ale sąd apelacyjny był łaskawszy. Uznał, że okolicznością łagodzącą mogą być kłopoty emocjonalne, które miała kobieta. Wymierzono jej więc karę 25 lat więzienia.
Gdy o tak niskim wyroku dowiedział się minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, złożył kasację do Sądu Najwyższego. W efekcie sprawa znowu trafiła do sądu apelacyjnego, ale tym razem dzieciobójczyni nie mogła liczyć na ulgowe traktowanie. Została skazana na dożywotnie pozbawienie wolności, a wyrok jest prawomocny.