Strzelanina we Wrocławiu. Koledzy zabitych policjantów mówią o patologii
Ponury obraz policji jawi się w relacjach funkcjonariuszy z Wrocławia, którzy postanowili ujawnić szczegóły swojej pracy w rozmowie z programem "Interwencja" emitowanym na antenie Polsatu. Ich zdaniem problemem jest nie tylko interwencja mundurowych wobec Maksymiliana F., która skończyła się postrzeleniem i śmiercią ich dwóch kolegów: 45-letniego asp. szt. Daniela Łuczyńskiego i 47-letniego asp. szt. Ireneusza Michalaka. Jak dodają koledzy zamordowanych policjantów, "patologii jest całe mnóstwo" i "na dziś nie ma policji". Jeden z nich twierdzi wprost, że jeśli ktoś przyjdzie na policję w Wrocławiu złożyć zawiadomienie, "to niech będzie pewny, że nikt z tym nic nie zrobi".
- Czy mieszkańcy Krzyków zdają sobie sprawę, że codziennie wyjeżdża, żeby ich pilnować, jeden patrol złożony z dwóch młodzików na te prawie 300 tysięcy mieszkańców? Jeden patrol! Jeden! Dwoje dzieciaków. I tak jest na Starym Mieście, tak jest na Fabrycznej, tak jest na Psim Polu. Nie ma ludzi - mówi w rozmowie z "Interwencją" jeden z wrocławskich mundurowych.
Braki kadrowe potęgują problemy policji?
Jak informuje "Interwencja", policjanci skarżą się nie tylko na braki kadrowe, ale również podejście niektórych funkcjonariuszy do służby. Wedle ich relacji zdarzają się przypadki, gdy mundurowi celowo nie kwapią się do podjęcia interwencji, zwyczajnie bojąc się o swoje zdrowie lub życie.
- Jedzie się na przykład na interwencję, gdzie jest zgłoszone, że gościu biega z nożem i się myśli: to pojedziemy dwie ulice szerzej, żeby przyjechać 10 minut później, bo może się wybiega albo się coś stanie, to już będzie po sprawie. No niestety, ale tak to właśnie wygląda, zwłaszcza, że w patrolu jeżdżą osoby, które mają maksymalnie 3-5 lat służby - ujawnia "Interwencji" jeden z mundurowych.
"Najlepiej znaleźć wariata"
To nie koniec zarzutów wobec wrocławskiej policji, bo jak informuje "Interwencja", kolejne kontrowersje dotyczą spraw, których nie udało się rozwiązać. Jak przekazują anonimowo mundurowi, zdarzają się sytuacje, w których odpowiedzialnością za dane przestępstwo obarcza się osobę, która wcale go nie popełniła.
- Najlepiej znaleźć wariata. Takiemu to się super przedstawia zarzuty, bo się bierze wszystkie czyny z komisariatu: 15-20 i mu się robi tak zwaną wieloczynówkę. Komendanci aż skaczą z radości, że się to zrobiło, bo to jest w ogóle mega wynik w statystyce. Temu niepoczytalnemu przypisuje się więc nie jego czyny, nie jego przestępstwa, ale super się to wykazuje w statystykach – relacjonuje "Interwencji" jeden z policjantów.