Powódź w Polsce

Sześciu mężczyzn uratowało Jelenią Górę! Nie poddali się nawet, gdy nadzieja na ocalenie gasła

Pracowali non stop w ulewie przez dwa dni po kilkanaście godzin stali w ulewie, w lesie, ręcznie wyciągając z Polskiego Potoku i Sopotu wszystko, co niósł żywioł: kamienie, gałęzie, liście, śmieci. Sześciu pracowników Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji "Wodnik" uratowało Jelenią Górę.

Walczyli z żywiołem przez dwa dni. Sześciu mężczyzn uratowało Jelenią Górę prze żywiołem!

To była bardzo nierówna walka z żywiołem, a chodziło o najcenniejsze, wodę pitną dla mieszkańców znacznej części Jeleniej Góry.

- Ze względu na bardzo trudną sytuację hydrologiczną musieliśmy zamknąć dopływ wody z ujęcia na Bobrze - informowała Katarzyna Wirerska - Kuberka, prezes spółki Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji "Wodnik".

- Korzystamy ze studni szybowych. Wszystko to po to, aby mimo ekstremalnie trudnych warunków, dostarczać jeleniogórzanom wodę w sposób bezpieczny i ciągły- przekazała.

Przez dwa dni trwała dramatyczna walka o utrzymanie dwóch górskich ujęć - Leśniczówki i Kamiennej Wieży. Takiej ilości wody, jak w ostatnim czasie nie było w zasilających je potokach nigdy - nawet w 1997 roku.

Udało się uratować ujęcie wody dla Jeleniej Góry. Dokonało tego sześciu mężczyzn, którzy przez dwa dni po kilkanaście godzin stali w ulewie, w lesie, ręcznie wyciągając z Polskiego Potoku i Sopotu wszystko, co niósł żywioł: kamienie, gałęzie, liście, śmieci. Nie poddali się nawet wtedy, gdy wydawało się, że Leśniczówka jest nie do uratowania. 

Ci mężczyźni to pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji "Wodnik". Mężczyźni najpierw uratowali ujęcia górskie - Leśniczówkę i Kamienną Wieżę, a później “Grabarów”. W poniedziałek z tarczą opuścili "Grabarów".

- Dwie doby walczyli z wlewającym się na teren zakładu Bobrem. Gdyby nie oni, bez wody byłyby dziś całe Zabobrze i część śródmieścia. (...) Jelenia Góra kłania się im nisko - pochwaliło z dumną swoich pracowników przedsiębiorstwo.