Kobiety noszące dzieci pod sercem muszą mieć zapewniony spokój, żeby nic nie zakłóciło porodu. Sporo przyszłych mam, które denerwują się swoją rolą, korzysta z pomocy szkół rodzenia. Dowiadują się tam, w jaki sposób będzie wyglądało rozwiązanie, a także, jak należy opiekować się dzieckiem w pierwszych tygodniach życia. Do naszej redakcji zgłosiły się brzemienne, które zapisały się do jednej z takich szkół. Początkowo wszystko wyglądało tak, że trudno było do czegokolwiek się przyczepić.
- Przedstawiona oferta była profesjonalna, a do tego szkoła miała niezłą renomę. Sporo jest opinii zadowolonych z usług mam – słyszymy od Moniki Granzow z Wrocławia.
Szkoła rodzenia chciała pieniądze jeszcze przed rozpoczęciem zajęć
Ale później już nie było tak dobrze. Szkoła, zanim rozpoczęły się jakiekolwiek zajęcia, poprosiła kobiety o wpłatę pieniędzy: najczęściej 200 zł.
- Usłyszeliśmy, że ta kwota zostanie nam zwrócona, gdy nastąpi refundacja NFZ – mówią nasze rozmówczynie.
Ale nic takiego nie nastąpiło. - Zajęcia nigdy się nie rozpoczęły, a pieniędzy nam nie oddano – słyszymy od Agaty i Bartosza Adamskich.
Poszkodowane zgłosiły się do szkoły, ale ta najpierw zwodziła niedoszłe podopieczne, a później kontakt się w ogóle urwał.
- Mimo, że wpłaciliśmy „tylko” 200 złotych, nie machnęliśmy ręką, jak zapewne zrobiło wiele innych osób. Chcemy odzyskać te pieniądze – dodają Adamscy.
Zajęć w szkole rodzenia nie było, ale NFZ płacił
Okazuje się jednak, że szkoła rodzenia pozyskiwała pieniądze i w inny sposób. Wysyłała informacje do Narodowego Funduszu Zdrowia, że… zajęcia normalnie się odbywały. A fundusz przelewał im pieniądze. Dlatego możliwe, że doszło do wyłudzenia na dużą skalę. Jak ustaliliśmy, sprawą interesuje się prokuratura.
5oo plus nie działa? Co dzieje się z przyrostem naturalnym w Polsce?
Posłuchaj rozmowy i poznaj FAKTY!
Listen on Spreaker.