Powódź w Polsce. Szokujące zaniedbania? „13 września zaangażowano 700 strażaków, a było ich 250 tys.”
– Zacznę od tego, że podziękuję wszystkim strażakom. Wszystkim tym, którzy byli tam na miejscu. Za wielkie serce, za ratowanie życia i mienia ludzi, na pewno dali z siebie wszystko – powiedział gen. Bartkowiak na zorganizowanych przez PiS konsultacjach eksperckich pt. „Powódź 2024: przyczyny i skutki”. – Po analizie dokumentów, które otrzymałem od ministra Szefernakera, a które pan minister otrzymał od ministra Siemoniaka, po analizie mojej, mojego doświadczenia, tego co otrzymywałem od druhen i druhów z południa Wielkopolski, funkcjonariuszy byłych i obecnych (…) mam swoją ocenę tej sytuacji. Spróbuję się do tego dość głęboko odnieść.
Były szef straży pożarnej zaczął od wyliczenia jakim potencjałem ratowniczo-gaśniczym dysponuje nasz kraj. - 31 tys. funkcjonariuszy PSP, 220 tys. druhów OSP z pełnym wyszkoleniem i ponad 400 tys. stowarzyszonych w OSP, gotowych do niesienia podstawowej pomocy, która nie wymaga kwalifikacji. (…) Nie ma większej armii w Polsce niż straż pożarna. To 250 tys. ratowników gotowych do działania - kontynuował.
Były komendant przedstawił wydarzenia, jakie miały miejsce przed i w trakcie zalania pierwszych miejscowości. To wnioski z analizy dokumentów, które otrzymał od posła PiS Pawła Szefernakera, które ten otrzymał od szefa MSWiA Tomasza Siemoniaka.
Bartkowiak poinformował, że 10 września przyszły pierwsze informacje o zagrożeniach z mechanizmu unijnego, z którym sprzężone jest Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa Komendanta Głównego. 11 i 12 września docierały informacje o zagrożeniach trzeciego stopnia dla terenów Dolnego Śląska i Opolskiego.
Do polskich strażaków dzwonili też komendanci z Czech. – Mówili: idzie do was wielka woda, taka jak w 1997 r., może nawet większa – mówił gen. Bartkowiak.
Z dokumentów wynika, że Komendant Główny wydał pierwsze dyspozycje 11 września. – Sprawdzał gotowość bojową w szkołach strażackich, w szkołach aspirantów i w Akademii Pożarniczej. Następnie pierwsze zapotrzebowanie na wsparcie przyszło 11 września z Wrocławia i wysłano 36 strażaków i kilkanaście samochodów – powiedział.
– W pewnym momencie, nie ukrywam, że nie mogłem siedzieć w domu spokojnie i zacząłem się interesować coraz bardziej tą sprawą. Wykonałem kilka telefonów i dowiedziałem się, że w kulminacyjnym momencie operacji, czyli 13 września, zaangażowanych było 700 strażaków z Polski – kontynuował Bartkowiak. – Mówimy o powodzi, która jest największa od 14 lat. Nie trudno poczuć, że nie wszystko zostało zrobione tak, jak trzeba – podsumował.
Listen on Spreaker.