Historię opisuje w najnowszym reportażu "Uwaga! TVN". Do tajemniczej śmierci 11-letniej Oliwki doszło w 2018 roku. Od tamtej pory jej rodzina próbuje dotrzeć do prawdy i ustalić, jak doszło do tragedii. Oliwka trafiła ze szkoły do szpitala z trudnym do powstrzymania krwotokiem z nosa. - Lekarz powiedział do mnie, że nie ma leczenia krwawienia z nosa i na to się nie umiera. Zgodził się przyjąć Oliwkę na obserwację zaznaczając, że wieczorem trzeba ją będzie odebrać do domu – opowiedziała w "Uwadze" mama dziewczynki. Nic nie zapowiadało dramatu. Kiedy kobieta znowu pojawiła się w szpitalu, dziewczynka umierała. - Po chwili wybiegła pielęgniarka oddziałowa krzycząc do nas, że mamy wyjść. Minęło trochę czasu, wyszedł do mnie pan doktor i powiedział, że podczas podawania antybiotyku Oliwia się "zatrzymała", była reanimowana ponad godzinę, ale nie udało się jej uratować - wspomina pani Violetta.
- Lekarz spytał, czy Oliwia była na coś uczulona. Potwierdziłam, że była uczulona na antybiotyk. Odpowiedział: "K…, przecież to ten sam antybiotyk, który teraz dostała" - relacjonowała w "Uwadze TVN" mama zmarłej dziewczynki.
Z dokumentacji na temat sekcji zwłok wynika, że wykluczono wstrząs anafilaktyczny. Jako przyczynę śmierci wpisano niewydolność krążeniowo-oddechowa. Rodzina tragicznie zmarłej dziewczynki zgłosiła się na policję. Jak dowiadujemy się z "Uwagi TVN", wszystkie dowody, które mogłyby pomóc w ustaleniu przyczyn śmierci Oliwki, zostały zniszczone (nie było ampułek po leki, strzykawek, nie zabezpieczono próbki krwi). Dziennikarka TVN dotarła do wstrząsającej relacji mamy dziewczynki, która leżała na sali razem z Oliwką: "Zaczęli podawać jej antybiotyk i Oliwka zaczęła strasznie krzyczeć. To był taki krzyk, jakby człowieka ze skóry obdzierali. To stało się bardzo szybko, jak miała plecy i uda mocno czerwone, takie rozpalone. Krzyczała, że ją boli. Po chwili jej stopy stały się fioletowe, a z buzi poleciała jej piana".
Czytaj też: Białystok. Kilka dni mieszkał ze zwłokami 30-latki. Kobieta miała obrażenia jak po wypadku samochodowym
Dokonano ekshumacji. We krwi dziewczynki nie wykryto antybiotyku. Dziennikarze TVN zadają pytanie: "Co więc było w strzykawce?". Z reportażu "Uwagi" dowiadujemy się, że specjaliści "wskazują na możliwość podania dziewczynce chlorku potasu." - Można go podać przy ostrej biegunce, odwodnieniu, stosuje się go przy pacjentach dializowanych, u których potas został wypłukany mechanicznie – powiedział reporterce "Uwagi" ratownik medyczny z Krakowa.
Z reportażu dowiadujemy się, że "lekarze medycyny sądowej potwierdzają możliwą pomyłkę przy podaniu leku". Nierozcieńczony chlorek potasu jest zabójczy. Ordynator oddziału pediatrycznego w Nowej Rudzie, dyrektor ZOZ-u w Kłodzku i jego zastępca usłyszeli prokuratorskie zarzuty. - Zarzucono im to, że utrudniali postępowanie karne, przez zacieranie śladów przestępstwa w ten sposób, że ukryli lub zniszczyli strzykawkę, którą podano dziecku lek, nie zabezpieczyli ampułki po leku, a rodzinę zmarłej i organy ścigania przekonywali, że te ampułki zostały zabezpieczone – powiedziała reporterce "Uwagi" Małgorzata Dziewońska z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.