Ta historia wzrusza i bulwersuje zarazem. Opisuje ją "Gazeta wyborcza". Pani Edyta z Wrocławia opiekuje się 2-letnią dziewczynką. Jest przy niej od pierwszego miesiąca życia. Kobieta pokochała Malwinę jak własną córkę, której sama nigdy miała szczęścia mieć. Wychowuje ją jako rodzic zastępczy. Wszystko wskazywało na to, że Malwinka zostanie z nową mamą już na zawsze. Kobieta rozpoczęła starania o adopcję dziewczynki. Sprawdzono jej sytuację finansową, mieszkaniową i zdrowotną. Urzędniczki MOPS miały napisać w dokumentach:
Jest w stanie sprawić, aby dziecko czuło się bezpieczne i kochane, będzie wrażliwa na jego potrzeby i problemy. Jej postępowanie wobec dziecka będzie stabilne i konsekwentne.
Niestety ośrodek adopcyjny ma inne argumenty. Zdaniem tamtejszych urzędników kobieta nie nadaje się na matkę 2-latki, bo jest za stara. W opinii przytoczonej przez "Wyborczą" możemy przeczytać, że problemem jest różnica wieku większa niż 40 lat oraz "motywacja do adopcji oparta na zaspokojeniu swojej potrzeby do bycia rodzicem dla małego dziecka". Zdaniem urzędników pani Edyta może w przyszłości nie rozumieć potrzeb dorastającego dziecka. Problemem jest także fakt, że kobieta nie ma partnera (pani Ewa jest po rozwodzie), który mógłby być jednocześnie ojcem dla dziewczynki.
Dziewczynkę wpisano do rejestru dzieci gotowych do adopcji, ale pani Edyta nie poddaje się w walce o zatrzymanie dziewczynki. Ma złożyć nowy wniosek o adopcję.