"Pomyślałem, że skoro w moim życiu dopuściłem się złej rzeczy, za którą obecnie odbywam karę pozbawienia wolności, równie dobrze mogę - a w zasadzie powienem ze szczerej chęci - zrobić coś dobrego, i to dla chorych dzieci" - pisze więzień.
Mężczyzna prosi dalej o podanie numeru konta kliniki, na który co miesiąc mógłby przelewać pieniądze. Zastrzega też, że nie będą to duże kwoty, gdyż w jego obecnej sytuacji nie ma możliwości przekazywać większych środków.
Profesor Chybicka: "List dał nam ogromną radość"
Więzień otrzymał już odpowiedź. W środę zostało do niego wysłane pismo, w którym profesor Alicja Chybicka, szefowa Przylądka Nadziei, zapewnia go: "Pana list wywołał wśród nas ogromną radość. Bardzo miło widzieć nam chęci jakie na Pan, aby pomóc naszym Dzieciom. Jesteśmy przekonani, że ten wspaniały gest zostanie zauważony przez Najwyższego i wyrówna to chwile zbłądzenia w Pana życiu (...) Każda kwota będzie dla nas nieocenioną pomocą".
Pieniądze przekazywane przez więźnia będą przeznaczone na rezonans magnetyczny, który jest niezbędny w leczeniu i diagnozowaniu małych pacjentów.
Bogaci czy biedni, pomagają
Więzień jest już kolejnym darczyńcą na rzecz Przylądka, o którym jest głośno. W kwietniu dwie osoby anonimowo przekazały po milionie złotych na rzecz ośrodka, a w lipcu, także anonimowo, ktoś wysłał do kliniki biżuterię i inne kosztowności.