To miała być rutynowa kontrola. Policjanci z drogówki zatrzymali na ul. Hallera we Wrocławiu, białego, osobowego mercedesa. Autem jechało dwóch mężczyzn, którzy bardzo się spieszyli. Okazało się, że byli to pracownicy zakładu pogrzebowego, którzy jechali na cmentarz zawieźć urnę z prochami.
- Problem w tym, że żaden z nich nie miał uprawnień do kierowania. Nie miało to dla nich jednak większego znaczenia, gdyż na cmentarzu czekali już żałobnicy – mówi mł. asp. Rafał Jarząb z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Ich tłumaczenia nie przekonały interweniujących funkcjonariuszy. Na miejsce musiał przybyć inny pracownik zakładu pogrzebowego z uprawnieniami, by odjechać autem z prochami zmarłego.
To jednak nie koniec kłopotów 27-latka, który siedział za kierownicą. Będzie musiał bowiem tłumaczyć się przed sądem. Grozi mu m.in. sądowy zakaz prowadzenia pojazdów nawet do 3 lat.
Polecany artykuł: