W czwartek po południu (1 lipca) karetka transportu medycznego należąca do prywatnej firmy przewoziła pacjentkę z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego do szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Jak poinformowało Radio Zet, lekarze stwierdzili zgon pacjentki i odesłali karetkę do jednostki macierzystej. Jednak po kilku godzinach ta sama karetka z martwą pacjentką wróciła ponownie do tego samego szpitala, ale tym razem do innej izby przyjęć. Wezwano wówczas policję.
Przybyli na miejsce policjanci stwierdzili, że jeden z pracowników medycznych karetki jest pod wpływem narkotyków.
- Mężczyzna został zatrzymany. Pobrano mu krew do dalszych badań - informuje sierż. sztab. Krzysztof Marcjan z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. - Przy nim w karetce oraz w miejscu jego zamieszkania znaleziono kilkaset porcji handlowych narkotyków.
Śledztwo w sprawie zgonu pacjentki i znalezionych narkotyków wszczęła wrocławska prokuratura.
- Sprawa została zarejestrowana w piątek rano i mieliśmy zaledwie kilka godzin na pierwsze ustalenia. Dlatego nie informujemy o szczegółach - mówi prok. Beata Łęcka z Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia Psie Pole. - Zatrzymany mężczyzna był jednym z dwóch członków załogi. Jego zadaniem była opieka nad przewożonym pacjentem, drugą osobą był kierowca. Ten transport miał dosyć nietypowy przebieg, dlatego wszystko trzeba dokładnie sprawdzić.
Jak informuje PAP, specjalną komisję do wyjaśnienia wszystkich okoliczności tego zdarzenia powoła też Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu.
„Jesteśmy w stałym kontakcie z policją i prokuraturą, której przekazaliśmy dokumentację medyczną. Sprawdzamy możliwości prawne, by rozwiązać umowę z firmą świadczącą nam usługi transportu medycznego" - napisano w komunikacie szpitala, który zlecił transport prywatnej firmie.