Wrocław: Śmierć 25-letniej Pauliny Antczak
Szczegóły tej sprawy bulwersują nie tylko najbliższych. 24 listopada 2014 roku w tajemniczych okolicznościach, w swoim mieszkaniu w bloku przy ul. Trzebnickiej we Wrocławiu, zmarła 25-letnia Paulina Antczak. Młoda lektorka języka angielskiego, która nigdy wcześniej nie miała żadnych problemów ze zdrowiem. W pokoju obok był jej chłopak. To on zadzwonił na pogotowie. Na pomoc było już jednak za późno.
Rodzice usłyszeli, że Paulina zmarła we śnie przez upojenie alkoholowe. To było dla nich dziwne. Paulina nie piła, nie była uzależniona od alkoholu, była wrogiem używek. - Usłyszeliśmy, że to wynika z zeznań świadków - mówią rodzice Pauliny w podcaście Moniki Sławeckiej „Pętla Zbrodni”.
Czytaj więcej o sprawie: Tajemnicza śmierć Pauliny. Rodzice 25-latki nie mają wątpliwości, kto za nią stoi. Nowe okoliczności tragedii
Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami!
Przełom po sekcji zwłok
Gdy po sekcji zwłok okazało się, że… Paulina Antczak była trzeźwa, rodzina miała usłyszeć od śledczych, że z braku alkoholu też można umrzeć. - Nie mogliśmy w to uwierzyć - kiwa głową Iwona Antczak. Zdaniem rodziny prokuratura była głucha na wszystkie możliwe dowody, argumenty, sugestie, podpowiedzi, hipotezy. A z czasem zaczęło ich przybywać. Dziwny dla rodziców był fakt, że mimo że w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu pobrano z ciała wycinki wszystkich narządów do zbadania przez specjalistę, śledczy nie zlecili na przykład toksykologii. - Ostatecznie sprawę umorzono - ciągle nie dowierzają rodzice Pauliny.
Iwonie i Kazimierzowi Antczakom nie dawało to jednak spokoju. Nic się nie zgadzało, a Dawid, chłopak córki, często zmieniał wersje opisując to, co wydarzyło się w mieszkaniu feralnej nocy. Mówił, że Paulina sama się uderzyła, upadła, zalała się krwią i zmarła. Albo, że obudził się i zobaczył ją leżącą na podłodze. Raz mówił, że zbudziło go jej charczenie, innym razem były to uderzenia w ścianę, a jeszcze innym, że wstał, gdy zadzwonił budzik.
Gdy Dawid wezwał pogotowie była godz. 5.05. Półtorej godziny wcześniej wysłał jednak do swojego ojca wiadomość o treści: „Odezwij się do mnie, Paulina nie żyje”. Co robił przez półtorej godziny? Nie wiadomo. Śledczy nigdy tego nie ustalili. Rodzice Pauliny wiedzieli też, że przed śmiercią córka dowiedziała się o problemach swojego chłopaka z narkotykami i chciała się z nim rozejść. Dla niego oznaczało to wyprowadzkę z mieszkania 25-latki.
Ostrzegali córkę przed młodym mężczyzną. Zdobyli zgodę na ekshumację
- Nie raz ostrzegaliśmy ją przed nim, ale Paulina była w nim bardzo zakochana - wspomina mama kobiety, która dodaje, że między innymi dlatego od samego początku rodzina walczyła o poznanie prawdy o zgonie córki. Zdecydowali się na złożenie w sądzie prywatnego aktu oskarżenia przeciwko Dawidowi Z. - Sprawa toczy się pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci i nieudzielenia pomocy, bo tylko tak mogliśmy postawić go przed sądem - mówi pani Iwona.
Gdy jednak coraz więcej było znaków zapytania, rodzice w końcu zdobyli zgodę na ekshumację (sąd kilkukrotnie nie zgadzał się na nią) i sami zapłacili za ponowną sekcję zwłok i badania toksykologiczne, których wcześniej nie zleciła prokuratura, bo nie widziała takiej potrzeby. Dzięki temu w 2022 roku biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie odkryli, że ktoś za życia „w sposób intencjonalny” podał Paulinie amiodaron w olbrzymiej dawce. - Paulina umarła od śmiertelnej dawki leku na zaburzenia pracy serca - wyjaśnia ojciec kobiety. Substancja ta została wykryta nie tylko w badanych narządach, ale też w ziemi i trumnie. - Teraz sprawa powinna się toczyć o zabójstwo, ale sędzia nie chce zmienić kwalifikacji prawnej czynu - mówi załamana matka Pauliny Antczak.
Nie poddają się od 11 lat
- Nasze prywatne śledztwo i dowody wskazują, że amiodaron był podany wcześniej niż przyjechało pogotowie, były też w mieszkaniu córki pokrwawione ręczniki, wyprane i wysuszone. Moim zdaniem doszło tam do zabójstwa. To było zaplanowane - mówi Iwona Antczak. Zdaniem ojca 25-latki, córka została zabita, ponieważ wiedziała za dużo, a świadczyć może o tym też fakt, że jej laptop został później przez kogoś wyczyszczony i poznikały z niego nawet te treści, które udało się odzyskać informatykom podczas dochodzenia.
- Straciłam w wiarę w sprawiedliwość, nie wierzę, że są ludzie, którzy chcą pomóc. Najbardziej mnie boli, że była zbrodnia, nie ma kary - powiedziała w podcaście „Pętla Zbrodni” Iwona Antczak.
Czy prawda o tym, co wydarzyło się w mieszkaniu Pauliny wyjdzie na jaw? Jej rodzice apelują do ministra sprawiedliwości o przeniesienie sprawy do innego miasta.
