Pożar w kamienicy we Wrocławiu, jak się okazało, nie był przypadkowy. To, że pożar nie wybuchł na skutek zwarcia, a było to zabójstwo, wyszło na jaw niedawno, podczas prowadzenia innego śledztwa. Dlatego też teraz przed wrocławskim sądem odpowiada dwóch mężczyzn - bandytów i narkomanów, którym prokuratura zarzuca podpalenie mieszkania.
Śledczy są zdania, że sprawcy wykonali zlecenie, które dostali od kryminalisty, który zajmował się handlem narkotykami. Mężczyzna ten (już nie żyje) był sąsiadem spalonej rodziny. Miał z nimi zatarg, w dodatku bardzo błahy. Na jednej ze wspólnych imprez - suto zakrapianej alkoholem - poszarpali się między sobą.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wrocław: Podpalili mieszkanie, w którym zginęła czteroosobowa rodzina. Odpowiedzą za zabójstwo!
Wtedy wspomniany przestępca postanowił się zemścić. Wynajęci przez niego bandyci i narkomani (formą zapłaty była heroina) oblali środkami łatwopalnymi drzwi i podpalili. Nikomu z czteroosobowej rodziny nie udało się uciec - nie byli w stanie wyjść. W okropnych męczarniach zginęła jedna kobieta i trzech mężczyzn. Sprawcy uciekli. Ale po latach wszystko wyszło na jaw. Dlatego teraz odpowiadają przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu za morderstwo. Grozi im dożywotnie więzienie.