Policjanci z Komisariatu Policji Wrocław-Leśnica otrzymali zgłoszenie o kradzieży samochodu. Właścicielka osobowego nissana poinformowała, że samochód zniknął z jednej z ulic. Zarówno kobieta, jak i jej mąż, zgodnie twierdzili, że jeszcze kilkanaście godzin wcześniej widzieli auto zaparkowane przed domem. Teraz nie było jednak już po nim śladu.
Do poszukiwania nissana natychmiast przystąpili funkcjonariusze pionu kryminalnego i pionu prewencji. Policjanci sprawdzali okolicę oraz przeglądali zapisy monitoringu – jak się okazało, do obejrzenia mieli kilkanaście godzin nagrań.
- Policjanci, tak jak w wielu sprawach, brali pod uwagę różne scenariusze: sprawdzali, czy auto nie zostało odholowane przez Straż Miejską, czy nie zostało ukradzione metodą na hol lub lawetę, ale im więcej mieli ustaleń, tym więcej nabierali wątpliwości – informuje sierż. szt. Dariusz Rajski z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. - Wersja o kradzieży pojazdu stawała się dla doświadczonych policjantów coraz mniej prawdopodobna. Kobieta i mężczyzna upierali się jednak, że samochód został ukradziony i że widzieli go dzień wcześniej, jak stoi zaparkowany pod domem.
Policjanci przyjęli zawiadomienie o kradzieży i po spisaniu wszystkich niezbędnych protokołów, kobieta wyszła z komisariatu. Po chwili jednak wróciła. Okazało się, że nagle przypomniała sobie, że zaparkowała auto w innym miejscu. Samochód nie padł łupem złodzieja, ale przez całą noc stał na parkingu przy jednym z centrów handlowych – tam, gdzie go zostawiła roztargniona właścicielka.