Policjanci z wrocławskiej drogówki, patrolujący drogi w podwrocławskiej Chrząstawie, postanowili zatrzymać do kontroli kierowcę opla. Siedzący za kierownicą auta mężczyzna zignorował jednak ich sygnały i gwałtownie przyspieszył. Policjanci ruszyli za nim.
Pirat drogowy pędził z dużą prędkością, ale funkcjonariusze siedzieli mu cały czas na zderzaku. W pewnym momencie zjechał z asfaltu w boczną drogę, prowadzącą do lasu. Nierówna nawierzchnia nie spowolniła specjalnie kierowcy opla, który uciekał szaleńczo przez las, nie zważając na błoto i wertepy. Do czasu jednak. Opel uderzył podwoziem w wystający element i niemal natychmiast z auta zaczął wydobywać się gęsty dym. Mimo wyciekających z auta płynów, pirat drogowy starał się kontynuować ucieczkę. W końcu jednak silnik odmówił posłuszeństwa i samochód zatrzymał się na drodze dojazdowej do jednej z posesji w Jelczu-Laskowicach.
Siedzący za kierownicą opla mężczyzna wyskoczył z samochodu i próbował dalej uciekać pieszo, kierując się w stronę pobliskiego zagajnika. Zdołał przebiec jednak zaledwie kilkanaście metrów, po czym został obezwładniony przez funkcjonariuszy.
- Już podczas pierwszych czynności mundurowi wyczuli od niego silną woń alkoholu - informuje st. sierż. Dariusz Rajski z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. - Po sprawdzeniu w policyjnych bazach danych okazało się, że 37-latek nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Jak sam przyznał, prawo jazdy zostało mu zatrzymane za jazdę po alkoholu.
W samochodzie policjanci znaleźli osiem butelek po wódce, tzw. „setek”. Sześć z nich było już opróżnionych. Badanie wykazało, że mężczyzna miał w organizmie ponad promil alkoholu.
Samochód, który 37-latek zniszczył podczas szalonej ucieczki nie należał do niego. Zabrał go matce, która akurat przebywała w sanatorium.
Pojazd został odholowany przez pomoc drogową, a mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwości i niezatrzymanie się do kontroli grozić mu może kara nawet do 5 lat więzienia.