Tragedia w Ząbkowicach Śląskich (woj. dolnośląskie) wstrząsnęła całą Polską. Przypomnijmy. 18-letni Marcel C. zarąbał śpiących rodziców Katarzynę (+48 l.) i Tomasza (+48 l) i braciszka Kacpra (+7 l.). Po wszystkim zawiadomił policję, że ktoś włamał się do domu, a on uciekł na dach przed bandytami. Jednak Marcel C. szybko przyznał się, że to on mordował. Złożył też obszerne wyjaśnienia. Prokuratura do tej pory nie ujawniła jego motywów.
Ale najpewniej dotarło do niego, co zrobił. I prawdopodobnie chce popełnić samobójstwo. Świadczy o tym choćby to, jak jest zabezpieczany przez policję. Nie dość, że ma skute ręce i nogi, to jeszcze na głowie specjalny kask ochronny. Zakłada się go wyjątkowo groźnym przestępcom albo takim, którzy chcą sobie zrobić krzywdę. W areszcie Marcel C. trzymany jest w zupełnym odosobnieniu.
Józef C., czyli dziadek Marcela i ojciec zamordowanego Tomasza, wciąż nie wie, co pchnęło wnuka do wymordowania najbliższych. - Ciągle zastanawiam się „dlaczego”? Nic nie przychodzi mi do głowy – mówi nam zrozpaczony mężczyzna. - Na razie musimy zorganizować pogrzeb, ustalić termin. Zwłoki będą skremowane, wszyscy spoczną w jednym grobowcu – zdradza pan Józef.
Mężczyzna dodaje, że przed miesiącem przeprowadził z synem dziwną rozmowę. - Tomek mówił, że zastanawia się, jaki pomnik postawić sobie na grobie. Pytał, czy nie chciałbym, żebyśmy wszyscy byli pochowani razem. Odparłem wtedy ze śmiechem, że nie planuję umrzeć w najbliższym czasie. Dodałem, że syn jest za młody, żeby zastanawiać się nad wyglądem własnego grobu. Teraz ta rozmowa daje mi bardzo dużo do myślenia… - kończy Józef C.