Kejti została bestialsko zamordowana

i

Autor: Ekostraż/Facebook Kejti została bestialsko zamordowana

Zrzucił psa ze strychu, a później założył plastikowy worek na głowę. Szokująca decyzja sądu!

2019-08-05 10:33

Zapadł wyrok w sprawie zabicia suczki Kejti. Pies został zrzucony ze strychu i dogorywał przez dobę. Jej oprawca Piotr W. założył więc psu worek na głowę i zakleił taśmą izolacyjną. Sąd skazał mężczyznę na rok więzienia w zawieszeniu 5 lat. Dla Ekostraży taki wyrok jest skandaliczny. Organizacja zapowiada odwołanie.

Rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 7 tysięcy zł nawiązki na rzecz Schroniska dla Zwierząt w Świdnicy, nadzór kuratora, podanie wyroku do publicznej wiadomości, zakaz posiadania zwierząt przez 15 lat oraz nakaz kontynuowania terapii uzależnień - taki wyrok usłyszał Piotr W. oskarżony o brutalne zabicie suczki Kejti w marcu tego roku. Jak przyznaje Ekostraż, najistotniejsze jest jednak to, że sprawca tego okrutnego czynu jest na wolności.

Kejti została zabita w marcu tego roku. Jej oprawcą był 39-letnie Piotr W. Suczka trafiła do niego w wyniku adopcji. Suczka bardzo długo błąkała się w okolicy Sobótki. W jej wyłapanie zaangażowanych było wielu mieszkańców.

Niedługo po adopcji Piotr W. zrzucił Kejti ze strychu, z wysokości kilku metrów. Kejti wypadło oko z oczodołu, miała połamane kości. Pies konał w męczarniach, a jej skomlenie słyszeli mieszkańcy sąsiednich domów. Piotr W. chciał więc uciszyć psa. Założył mu na głowę foliowy worek i zakleił taśmą izolacyjną. Kejti się udusiła.

Piotr W. tłumaczył swoje zachowanie chorobą psychiczną. Biegli orzekli jednak, że był poczytalny, gdy zabijał Kejti. Ekostraż w poście na Facebooku przytacza kontrowersyjne uzasadnienie wydanego przez sąd wyroku.

„Nie ma wątpliwości, że oskarżony w sposób bardzo brutalny dopuścił się do cierpienia psa, wypadły mu przecież gałki oczne, wina nie budzi wątpliwości. Okrucieństwo było szczególne. Czemu jednak Sąd zawiesił wykonanie kary? Panuje obecnie maniera, moda, że przy zwierzętach emocje dużo większe niż przy ludziach. Na szczęście to nie społeczeństwo ale zawodowi sędziowie decydują o karze. Sąd zważył, że są zdarzenia dużo bardziej dolegliwsze dla zwierząt, nie była to np. sprawa, w której doszło do znęcania się i doprowadzenia do śmierci stada koni. W Polsce można np. zabić sarnę, karp może też cierpieć. Ale pies według ustawy już nie. Już areszt w tej sprawie stanowił pewne kuriozum, bo był dolegliwy" - miał powiedzieć sędzia Arkadiusz Rodziewicz.

Prokurator nie stawił się na rozprawę. Wyrok jest nieprawomocny. Ekostraż zapowiada odwołanie. "Jesteśmy to winni Kejti" - napisała Ekostraż.