Napięta atmosfera w Siechnicach
Zaczęło się we wtorek, 21 maja, późnym popołudniem. Na ul. Osiedlowej, tuż przy Biedronce, grupa agresywnych mężczyzn dosłownie skatowała dwie osoby, które leżały na ziemi i były kopane oraz bite rękami. Końcówkę brutalnego zdarzenia została nagrana przez jednego ze świadków, a film trafił do mediów społecznościowych.
Gdy policja przyjechała na miejsce zdarzenia nikogo nie zastała, ale prowadzone czynności następnego dnia doprowadziły do zatrzymania dwóch obywateli Gruzji w wieku 24 i 27 lat. Kolejny dzień (czwartek, 23 maja) przyniósł następne zatrzymania – również dwóch Gruzinów, tyle że w wieku 21 i 22 lat. Ponadto policjanci ustalili czterech pokrzywdzonych w tej sprawie.
Wtorkowe pobicie – zwłaszcza jego brutalność - sprawiło, że nastroje antyimigranckie wśród części mieszkańców mocno się nasiliły. Widać to najlepiej w mediach społecznościowych, gdzie nie brakuje – niemal wprost – nawoływania do „brania spraw w swoje ręce” i samosądów.
Prawdopodobnie, ktoś wziął tego typu wpisy zbyt dosłownie, bowiem w nocy z wtorku na środę doszło do spalenia czterech samochodów osobowych. Były ona zaparkowane na parkingu na terenie Toro Parku, niedaleko miejsca, gdzie mieszkają obcokrajowcy pracujący w lokalnej firmie. Choć policja na razie tego nie potwierdza, miały należeć one do imigrantów.
Jak do tego doszło?
Jak się okazuje, brutalne pobicie było tylko finałem całej sekwencji zdarzeń, które zaczęły się znacznie wcześniej. Udało nam się porozmawiać z właścicielem sklepu, który znajduje się tuż obok miejsca, w którym doszło do pobicia. Według świadków, wcześniej dwóch młodych mężczyzn z Siechnic rozpoczęło awanturę atakując przechodniów wyzwiskami oraz… pięściami.
- Najpierw była szarpanina z kimś, kto jest mieszkańcem pobliskiego hotelu pracowniczego. Z ludźmi, którzy wyglądali jak Gruzini. Po tym, jak tamci uciekli, inna grupa Gruzinów wyszła ze sklepu. Tym dwóm się pomyliło i ich zaatakowali - mówi nam Yaroslav Hordiienko, który prowadzi sklep obok miejsca zdarzenia.
Według niego miejscowi mężczyźni szukali zaczepki. - Oni byli bardzo mocno nastawieni na „atrakcje” w tym dniu, będąc mocno po alkoholu. Oczywiście, ja nikogo nie bronię, bo nie może być tak, że w kilku kopie się jedną czy dwie osoby, ale sytuacja była bardziej skomplikowana – zaznacza nasz rozmówca.
Zresztą w sieci można znaleźć film, jak pobici później mężczyźni wulgarnie obrażali obcokrajowców.
Pan Yaroslav mieszka w Polsce już 9 lat, jak sam mówi z Ukrainą, z której pochodzi, łączy go obecnie już tylko paszport. Jego 5-letni syn urodził się w Polsce, a lada dzień na świat przyjdzie jego kolejne dziecko. Zapowiedzi odwetu, jakie w Internecie pojawiają się wobec imigrantów uważa za bardzo niebezpieczne. - W komentarzach w Internecie większość ludzi podżega do dalszej agresji. Ja, niestety, miałem do czynienia z czymś takim jak mieszkałem w Ukrainie. Tam lata 90. się nie skończyły. Pochodzę z obwodu sumskiego przy granicy z Rosją. Tam nadal trwa przemyt, każdy chodzi i się ogląda czy ktoś nie wbija mu noża w plecy. I to właśnie wszystko przez odwet i chęć zemsty - tłumaczy.
Kolejne starcie i „strzał z broni”
Jak się okazuje, bójka pod Biedronką, nie była jedyną. Na drugi dzień (we wtorek, 22 maja) na nieodległym osiedlu zebrała się żądna zemsty grupa Polaków, która zaczepiała ludzi wyglądających na obcokrajowców. W pewnym momencie wywiązała się bójka pomiędzy nimi a grupą Gruzinów, którzy przyjechali na odsiecz swoim atakowanym krajanom. Grupy rozpierzchły się dopiero, kiedy dało się słyszeć huk podobny do dźwięku… strzału z broni.
Według 23-letniego Piotra Wójcika nastroje antyimigranckie w Siechnicach narastają. - Opinia publiczna trochę bardziej nienawidzi osób ze Wschodu, czy tam dalej - z Kaukazu - mówi nam mieszkaniec Siechnic.
Problemem Siechnic są… pijani Polacy
Nie wszyscy jednak widzą problem tylko w obcokrajowcach. Dwie spotkane przez nas mieszkanki Siechnic, które żyją tu od kilkunastu lat, mają również inne doświadczenia. Z ich relacji wynika, że to bynajmniej nie Gruzini czy Ukraińcy stanowią problem Siechnic, a… pijani Polacy.
- Gruzini to mnie nigdy nie zaczepiali. Często sobie tutaj siedzą, rozmawiają między sobą i nigdy mnie nie zaczepili. Prędzej robią to Polacy, którzy się napiją i szukają zwady - mówi nam pani Janina, mieszkanka Siechnic.
- Imigranci mieszkają tu i nieraz między sobą się handryczą, jak to ludzie, napiją się i też się kłócą. Ale jak nawet się kłócili między sobą, to nigdy nie zaczepiali nas. Mieszkali w naszej klatce, gadali głośno, ale jak się im zwróciło uwagę to uniżenie przepraszali, chowali się - dodaje.
Monitoring i patrole
Policja i władze miasta zapewniają, że będzie bezpiecznie, a jednocześnie apelują o tonowanie nastrojów. - Spodziewałem się, że wyzwania będą trudne, ale nie, że związane z takimi zdarzeniami, jakie miały ostatnio miejsce – mówi nam Łukasz Kropski niedawno wybrany na burmistrza Siechnic, dodając, że w miasteczku będzie bezpieczniej.
- Zobligowałem dyrektora Biura Zarządzania Kryzysowego do tego, żeby na bieżąco kontrolować monitoring i współpracować z policją. Jeżeli coś się będzie działo, będziemy zgłaszać niepokojące sytuacje. Również straż miejska została zobligowana do tego, żeby w godzinach szczytu być w terenie, być widocznym i jeżeli coś będzie się działo współpracować z policją, bo tyle na tę chwilę możemy zrobić – dodaje.
Policjanci traktują sprawę bardzo poważnie. - Policjanci, zarówno umundurowani, jak i po cywilnemu, prowadzą wzmożone patrole, by nie dopuścić do eskalacji napięcia - zapewnia mł. asp. Rafał Jarząbek z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Cały czas trwa wyjaśnianie okoliczności dramatycznych wydarzeń.