Absurd w Mokronosie Górnym pod Wrocławiem
Budowa się rozpoczęła, a młodzi ludzie odliczali dni do jej końca i wprowadzki. Nagle jednak wszystko się zmieniło. Pewnego dnia okazało się, że na końcu ulicy, tuż przed działką naszych Czytelników, pojawiły się słupki. Przez zaporę nie da się dojechać na budowę. Na początku Piotr, Paweł i Ewa byli przekonani, że to jakiś błąd - ktoś się pomylił i postawił słupki nie tam, gdzie trzeba. Szybko jednak okazało się, że była to celowa robota urzędu miasta i gminy w Kątach Wrocławskich.
- Urzędnicy oznajmili, że droga ma być ślepa, a my możemy dojeżdżać na budowę z drugiej strony - słyszymy. - Rzecz w tym, że z drugiej strony w zasadzie nie ma drogi, tylko trasa dla traktorów. Normalnych autem nie da się przejechać. Budowa stanęła - rozpaczają.
Młodzi ludzie są załamani, bo urzędników nic nie może przekonać - ani argumenty, ani prośby. To dziwne, bo przecież w pozwoleniu na budowę jest jasno napisane, że posesja ma dostęp do drogi publicznej. Teraz jednak tego dostępu nie ma, bo strzegą go słupki.
Dlaczego je postawiono? Okazuje się, że najpewniej za sprawą jednej z mieszkanek, znajomej burmistrza! Kobieta wymarzyła sobie, aby pod jej oknami nikt nie jeździł i - jak słyszymy - ubłagała włodarza Kątów Wrocławskich o ratunek. A ten pospieszył na pomoc... stawiając słupki.
Czy to prawda? - Nie wiem, nie pamiętam - powiedział nam tylko Julian Żygadło, burmistrz Kątów Wrocławskich, gdy odebrał od nas telefon. Niestety - samorządowiec później już nie zdecydował się na rozmowę i nie odbiera telefonu.
Tymczasem sprawa dotarła do samego marszałka województwa, Cezarego Przybylskiego, który dowiedział się o słupkowym problemie. Czy gospodarz Dolnego Śląska, którego burmistrz dobrze zna, zareaguje? Przekonamy się już niebawem.