Dopalacze ciągle można kupić w centrum Wrocławia. Nie ma mocnych na sprzedawców niebezpiecznych substancji [WIDEO, ZDJĘCIA, AUDIO]

2017-06-26 13:15

Punkt ksero, w którym można kupić dopalacze był zamykany kilka razy, ale sprzedawcy wciąż wracają. Służby nie mają jak z nimi walczyć, a okoliczni mieszkańcy późnym wieczorem boją się wychodzić z domów.

Z zewnątrz to całodobowy punkt ksero, jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Przy ulicy Stawowej we Wrocławiu handel dopalaczami wciąż trwa w najlepsze. Mieszkańcy późnym wieczorem i wczesnym rankiem boją się wychodzić z domów. Służby załamują ręce i przyznają, że to walka z wiatrakami. 

Sąsiedzi sklepu z dopalaczami opowiadają, że czasem trudno tam wytrzymać.

- Całą noc się kręcą, krzyczą po nocy. Spać nie dają - opowiada jeden z nich.

- Jak o czwartej rano idę do pracy, to tu jest naprawdę masakra - dodaje kolejny.

- Latem w nocy by chętnie człowiek okno otworzył, ale nie może, bo bardzo hałasują. I te przekleństwa... - tłumaczy wrocławianka.

ZOBACZ materiał NOWA TV 24 GODZINY:

Sanepid nie wejdzie jak go nie wpuszczą

Lokal był już kilka razy zamykany, ale sprzedawcy wciąż wracają. Policja odpowiedzialność przerzuca na sanepid. Jego przedstawiciele przyznają jednak, że sami są bezsilni.

- Samo stwierdzenie: "Wydaje mi się, że tam są sprzedawane dopalacze" nie stanowi dla nas podstawy do wejścia tam. To znaczy moglibyśmy wejść, gdybyśmy zostali wpuszczeni. Natomiast jeżeli właściciel obiektu nas nie wpuści, to nie możemy tego wymusić - wyjaśnia Małgorzata Mieszkowska z sanepidu. 

Z kolei urzędnicy miejscy tłumaczą, że dopóki rząd nie przygotuje odpowiedniej ustawy, handlu dopalaczami nie da się powstrzymać.

Według ostatniego raportu Najwyższej Izby Kontroli walka z dopalaczami w Polsce jest fikcją, a nakładane na handlarzy kary finansowe są trudne do wyegzekwowania. Co bardziej niepokojące, skala zjawiska wciąż rośnie. 

Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Damiana Bonarka:

ZOBACZ podsumowanie tygodnia ESKA INFO:

Czytaj także: Zadzwonił na 112 i zagroził, że wysadzi Centrum Powiadamiania Ratunkowego we Wrocławiu! Zażądał 700 tysięcy złotych​