Dziewczyna została zatrzymana przed tygodniem, po tym jak jej były chłopak zgłosił policji, że telefon ukradła mu "jakaś Ukrainka" - podaje "Gazeta Wyborcza Wrocław". W rzeczywistości mężczyzna zażądał od Darii zwrotu aparatu, który jej wcześniej podarował. 21-latka zgodziła się, ale poprosiła o możliwość zgrania danych z telefonu. Chłopak jednak nie chciał czekać. Funkcjonariusze aresztowali Darię kilkanaście minut po zgłoszeniu.
Policjant "nie życzy sobie" Ukraińców we Wrocławiu
Policjanci nie sprawdzili wersji podanej przez 21-latkę, choć informacje zapisane w telefonie mogły poświadczyć jej bliską znajomość z chłopakiem. Funkcjonariusz miał jej powiedzieć że nie życzy sobie we Wrocławiu ani 50-tysięcznej ukraińskiej diaspory, ani jej samej.
Nie pozwolił jej on też skontaktować się z mieszkającymi we Wrocławiu rodzicami i zagroził jej natychmiastową deportacją. Dwa razy kazał rozebrać się dziewczynie do naga - relacjonuje "Gazeta Wyborcza Wrocław". 21-latka spędziła noc w celi. Przesłuchana została dopiero rano, w charakterze świadka. W końcu wypuszczano ją bez postawienia jej zarzutów.
Policja tłumaczy, że Daria musiała się rozebrać do naga, bo nosiła stanik z fiszbinami, którymi mogła próbować się okaleczyć, a cała sprawa trwała tak długo, bo funkcjonariusze czekali na tłumacza. Powinien on być zgodnie z procedurą obecny podczas przesłuchania, mimo że dziewczyna zna język polski. Funkcjonariusze zapewniają też, że 21-latka dostała informacje o przysługujących jej prawach.