Uwagę policjantów z wrocławskiej drogówki, patrolujących okolice Cmentarza Osobowickiego, zwrócił kierowca przejeżdżającej taksówki. Mężczyzna na widok policjantów zaczął zachowywać się bardzo nerwowo. Funkcjonariusze postanowili więc z nim chwilę porozmawiać.
Kierowca powiedział policjantom, że właśnie przewozi klienta na Gaj, a swoje prawo jazdy niestety zostawił w domu. Rzut oka w policyjne rejestry wystarczył jednak, by stwierdzić, że mężczyźnie zostały cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. Co więcej, samochód, którym przewoził klientów nie miał ważnych badań technicznych.
Szybko okazało się też, że samochód, mimo że posiadał oznaczenia taksówki, formalnie taksówką nie był. Mężczyzna przyznał, że niezbędne oznaczenia zamówił przez internet, a stary taksometr kupił od złomiarzy za 20 zł. Wyjawił też, że chciał jeszcze kupić kasą fiskalną, żeby jego „taksówka” wyglądała bardziej realistycznie. Jak sam przyznał, woził klientów w ten sposób od kilku miesięcy, a za przewozy inkasował 15-20 zł.
Podczas rozmowy z kierowcą policjanci nabrali wątpliwości co do jego stanu psychofizycznego.
- Po chwili rozmowy z policjantami mężczyzna przyznał, że o poranku zażywał amfetaminę. Na pytanie funkcjonariuszy, czy posiada przy sobie lub w pojeździe narkotyki - zaprzeczył – mówi st. sierż. Dariusz Rajski z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. - Po kilku sekundach policjanci wyciągnęli jednak ze schowka na bezpieczniki cztery woreczki z narkotykami. Była to amfetamina. Policyjny tester potwierdził też, że mężczyzna prowadził swoją fałszywą taksówkę pod jej wpływem.
Fałszywy taksówkarz trafił najpierw do ambulatorium, gdzie pobrano mu krew do badań, a następnie do aresztu. Samochód odstawiono natomiast na policyjny parking.