Łukasz Rz., Adam W., Paweł P. i Paweł G. dostali tylko zarzuty przekroczenia uprawnień i znęcania się nad osobą pozbawioną wolności, za co grozi do pięciu lat więzienia.
- Wyczerpująco zebrany w toku śledztwa materiał dowodowy, nie daje podstaw do skierowania aktu oskarżenia w zakresie nieumyślnego spowodowania śmierci Igora S. - przekonywała 21 marca Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. To właśnie ta prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Igora Stachowiaka.Wiedzieli, że mogą zamordować?
Tymczasem, jak podaje "Gazeta Wrocławska", pełnomocnicy rodziny zmarłego oceniają, że policjanci musieli wiedzieć, że nadużywanie paralizatora może spowodować śmierć człowieka.
Wrocławscy policjanci mają teraz kamery na mundurach. Kiedy i kogo będą nagrywać? [WIDEO, AUDIO]
Prawnicy podkreślają ponadto, że śledczy powinni uznać za bezprawne już użycie paralizatora podczas szarpaniny z Igorem na rynku.
- W zachowaniu Igora na Rynku nie znajdujemy nic, co uzasadniałoby używanie paralizatora. Nie rozumiemy też dlaczego policjanci dusili go. To widać na filmach nagranych przez świadków zajścia (...). Już od samego początku, kiedy zaczęło się legitymowanie Igora na wrocławskim rynku, okazywano mu pogardę. Zaczął się proces jego dehumanizacji – ocenia mecenas Mikołaj Pietrzak, jeden z pełnomocników rodziny Igora.
Prawnicy Stachowiaków chcą teraz wnioskować, by sąd uznał, że powodem śmierci młodego mężczyzny na terenie komisariatu przy Trzemeskiej we Wrocławiu 15 maja 2016 roku było zabójstwo określane w prawie "zamiarem ewentualnym". To znaczy, że policjanci mieli przewidywać, że mogą zabić zatrzymanego i godzili się na to.
Czytaj także: Babcia i Dziadek Gandzia z Dolnego Śląska! Para 60-latków dorabiała sobie handlując narkotykami