Igor Stachowiak został zatrzymany na wrocławskim rynku, potem zawieziony do komisariatu Stare Miasto przy ulicy Trzemeskiej, gdzie zakutego w kajdanki rażono go paralizatorem. Niedługo potem zmarł.
Scenę zatrzymania młodego mężczyzny w centrum miasta nagrywali telefonami komórkowymi przypadkowi świadkowie zdarzenia Patryk H. i Grzegorz D. Nie kryli się z tym, co robią. Komentowali też działania policjantów.
Po zatrzymaniu Igora Stachowiaka przez kamery monitoringu namierzono nagrywających. Policjanci mieli ich bić. Skonfiskowano im telefony na ponad miesiąc. Zabrano do tego samego komisariatu, na który trafił Stachowiak.
Jeden z mężczyzn dostał mandat w wysokości 500 zł za używanie niecenzuralnych słów, a drugi usłyszał zarzut utrudnienia policyjnej interwencji i stawiania oporu podczas zatrzymania.
W ich sprawie interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich. w liście, który wysłał do policji, stwierdził, że ludzie mają prawo nagrywać wydarzenia w miejscach publicznych.
Jak podaje "Gazeta Wrocławska", Prokuratura Okręgowa w Poznaniu umorzyła jednak śledztwo w sprawie świadków zatrzymania Stachowiaka. Dowodów na to, że funkcjonariusze pobili Patryka H. i Grzegorza D. nie znaleziono. Śledczy uznali, że samo zatrzymanie mężczyzn i konfiskata ich telefonów były legalne.
Czytaj także: Zaginionego w centrum Wrocławia 19-letniego Dawida szukają w Odrze. Monitoring pokazał, że był nad rzeką