Na najbliższej sesji rady miejskiej radni będą mieli twardy orzech do zgryzienia. Pochylą się bowiem nad propozycją podwyżek cen biletów, które chce wprowadzić prezydent Jacek Sutryk. Nie ma co owijać w bawełnę: jeśli radni się zgodzą, to przejazd tramwajem czy autobusem stanie się po prostu drogi.
A że radni się zgodzą, jest raczej pewne. Większość z nich jest w sojuszu z prezydentem Sutrykiem i nie ma się co spodziewać, żeby zagłosowali wbrew niemu.
"Przeciw" będzie opozycja, czyli Prawo i Sprawiedliwość. - Liczba podróżujących komunikacją publiczną spada. Tak znaczna podwyżka jeszcze bardziej zniechęci potencjalnych pasażerów. MPK nie jest w stanie zaspokoić oczekiwań wymagającego klienta, co jest wynikiem wielu lat zaniedbań w tym obszarze - mówi Andrzej Kilijanek, radny PiS.
Kilijanek przywołuje najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli, który na miejskim przewoźniku nie pozostawił suchej nitki, oceniają go fatalnie.
Władze miasta tłumaczą zaś, że podwyżki mają wspomóc budżet miasta, który ucierpiał przez epidemię koronawirusa.
Jak zmienią się ceny? Najbardziej dotkliwa będzie podwyżka biletu jednorazowego. Teraz płacimy za niego 3,40 zł, a ma kosztować aż 4,60 zł!
Za popularny bilet 15-minutowy zapłacimy 3,20 zł (teraz 2,40 zł), za 30 minutowy 4 zł (teraz 3 zł), za 60-minutowy 5,20 zł (teraz 4.40 zł), a za 90-minutowy 7 zł (teraz 6 zł).
Zmiany mają wejść w życie z początkiem przyszłego roku.