Martwego konia znalazł w niedzielę (16 sierpnia) w godzinach porannych właściciel stajni w Budzowie koło Ząbkowic Śląskich. Koń miał ranę, która wyglądała na postrzałową. Natychmiast zawiadomiono policję i właścicielkę konia.
CZYTAJ WIĘCEJ: Dolny Śląsk: Koń wart prawie pół miliona złotych został zastrzelony? Policja wszczęła śledztwo
Śledztwo w sprawie zabójstwa zwierzęcia wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ząbkowicach Śląskich. Martwego konia przewieziono do Wrocławia, gdzie specjaliści z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu przeprowadzili sekcję zwłok. Jej wyniki potwierdziły, że koń został zastrzelony z broni długiej, takiej jak myśliwski sztucer czy strzelba, a strzał padł z odległości większej niż 100 metrów.
Dwukrotny mistrz świata zastrzelony
Zastrzelony koń był wyjątkowym zwierzęciem. Nazywał się Egist i był koniem czystej krwi arabskiej. Jego właścicielka, Anna Zenl, oszacowała jego wartość na ok. 100 tys. euro, czyli prawie pół miliona złotych. Egist był dwukrotnym zwycięzcą Mistrzostw Świata w Jeździe Konnej bez Ogłowia. Zdobywał też mistrzowskie medale w kategorii trail i w ujeżdżaniu.
Anna Zenl kupiła Egista jako źrebaka, gdy miał zaledwie 10 miesięcy, i samodzielnie wyszkoliła do poziomu Grand Prix. W rozmowie z TVN24, kobieta przyznała, że poświęciła mu całe życie. Przez kilkanaście lat kobieta i koń zżyli się bardzo mocno. Ich wyjątkową więź widać było, m.in. na zawodach, podczas których zachwycali publiczność wzajemnym zaufaniem.
„Egist, dwukrotny zwycięzca Mistrzostw Świata w Jeździe Konnej bez Ogłowia, wyszkolony do poziomu Grand Prix przez Annę Zenl - koń który był dla niej wszystkim, i którego relacja z właścicielką wymykała się definicjom” - napisała na Facebooku przyjaciółka Anny Zenl. A portal ŚwiatKoni.pl podkreśla, że Egist „nie był dla Anny koniem do pokazów, lecz najbliższym przyjacielem, który obdarował ją zaufaniem i miłością".
Celowe zabójstwo czy nieszczęśliwy wypadek?
Kto mógł zastrzelić konia? Ze wstępnych ustaleń wynika, że właścicielka po raz ostatni widziała go żywego ok. godz. 1 w nocy. Do późna razem trenowali do zawodów w Karpaczu. Rano koń już nie żył. Martwe zwierze znaleziono w zagrodzie.
Jedną z zakładanych hipotez jest przypadkowe postrzelenie przez myśliwego. Tego dnia w okolicy odbywało się bowiem polowanie. Przedstawiciele koła łowieckiego wykluczają jednak taki scenariusz. Tłumaczą, że ogrodzenie jest bardzo rozległe, a najbliższa ambona, z której można by oddać strzał znajduje się w odległości 400 metrów od zagrody. Tego dnia jednak nikogo tam nie było. Policja zabezpieczyła książki polowań, by zweryfikować tę hipotezę. Dochodzenie trwa.