W środę, 16 listopada, informowaliśmy o rozpoczęciu procesu w sprawie zabójstwa lekarki na Nowym Dworze. śledczy w tej sprawie oskarżają jej męża, również cenionego lekarza, Wojciecha K. Prokuratura uważa, że w sierpniu ubiegłego roku, kompletnie pijany, zabił swoją żonę. Najpierw szarpał przerażoną kobietę, a później, jak dowodzą śledczy, wyrzucił ją przez balkon. Lekarka zginęła na miejscu. Mężczyzna został zatrzymany, a jak wytrzeźwiał, to usłyszał zarzut morderstwa i trafił do aresztu.
Tragicznie zakończona awantura z sierpnia, nie była sytuacją wyjątkową. W mieszkaniu na wrocławskim Nowym Dworze często bowiem dochodziło do przemocy, świadczą o tym wizyty policji i założona niebieska karta.
Wojciechowi K. grozi dożywotnie więzienie. Oskarżycielami posiłkowymi są synowie zamordowanej kobiety, którzy pewnie nie mogą wybaczyć ojcu tego, co zrobił. W tej sprawie nie tylko to jest jednak szokujące.
Zaskakująca decyzja sądu
Okazuje się bowiem, że mężczyzna oskarżony o zabicie swojej żony, nad którą - jak uważa prokuratura - wcześniej się znęcał, często będąc upojony alkoholem przebywa... na wolności! Chodzi na zakupy, spaceruje, być może spotyka ze znajomymi, czy pracuje. Oskarżony przez nikogo nie niepokojony żyje, jak każdy wolny człowiek. Wiemy też, że niedawno przebywał w szpitalu psychiatrycznym.
Jak mogło dojść do tak bulwersującej sytuacji? O wypuszczeniu lekarza na wolność zdecydował Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Zmienił on decyzję Sądu Okręgowego (niższej instancji), który to był zdania, że mężczyzna, któremu zarzuca się tak poważną zbrodnię, powinien przebywać za kratami aresztu.
Jak tłumaczy się sąd apelacyjny? Zażalenie złożył obrońca, który uznał, że nie ma podstaw, aby lekarz był w areszcie. A sąd apelacyjny stwierdził, że... ma rację. Dodatkowo uznano, że lekarz nie będzie utrudniał śledztwa, a możliwość ucieczki określono jako "iluzoryczną".