Mały Tomuś z Wojczyc potrzebuje kosztownej operacji serca. „Ten rok to był koszmar. Cały czas żyjemy w strachu”

i

Autor: Siepomaga.pl Rodzice małego Tomusia z Wojczyc obawiają się, że podstępna choroba odbierze im synka.

Mały Tomuś z Wojczyc potrzebuje kosztownej operacji serca. „Ten rok to był koszmar. Cały czas żyjemy w strachu” [ZDJĘCIA]

2021-04-14 17:51

Choć ma zaledwie czternaście miesięcy, nie wie jak to jest być zdrowym. Tuż po narodzinach Tomusia Wilka z Wojczyc lekarze zdiagnozowali u niego bardzo poważną wadę kardiologiczną. Rodzice chłopczyka obawiają się, że podstępna choroba odbierze im synka. - Ten rok to był koszmar. Cały czas żyjemy w strachu - mówi pani Kornelia, mama 14-miesięcznego Tomusia. Jego zdrowie mogą uratować medycy z kliniki w austriackim Linzu, jednak koszt przeprowadzenia plastyki zastawki jest ogromny. W internecie trwa zbiórka na ten cel, ale bliscy Tomusia wierzą, że otrzymają wsparcie od ludzi wielkiego serca.

Mały Tomuś z Wojczyc potrzebuje kosztownej operacji kardiologicznej

Okropna i podstępna choroba czternastomiesięcznego Tomusia z Wojczyc zaczęła się rozwijać jeszcze przed jego narodzinami, lecz wtedy nikt jeszcze o niej nie wiedział. - W szóstym miesiącu ciąży straciłam mamę, którą znał również mój lekarz prowadzący. Być może przez te emocje wada została przeoczona - mówi nam pani Kornelia, mama Tomusia. Koszmar dał o sobie znać tuż po porodzie. Już podczas pierwszej doby u chłopczyka zdiagnozowano krytyczne zwężenie zastawki aorty i podłączono go do aparatury podającej specjalny lek. Kilkadziesiąt godzin później Tomuś przeszedł zabieg walwuloplastyki, po czym jego stan gwałtownie się pogorszył. Serce dziecka przestało bić, a lekarze musieli je reanimować. Ten czas to najgorszy horror dla rodziców Tomusia. - Ciężko to nawet opisać słowami. Żegnaliśmy się już z naszym dzieckiem, Tomuś został ochrzczony na szpitalnym oddziale... - wspomina najtrudniejsze chwile pani Kornelia. Na szczęście chłopczyk przeżył i lekarze mogli przeprowadzić konieczną operację rozszerzenia zwężenia zastawki. Zakończyła się ona tylko połowicznym sukcesem, ponieważ polscy medycy zdołali powiększyć zwężenie do 6 mm, podczas gdy bezpieczną wartością byłoby 9 mm. Tomusia i jego bliskich czekały, więc kolejne miesiące walki.

PRZECZYTAJ: Wrocław: Lekarz pobierał od pacjentów opłaty za szczepienia. Duża kwota do zwrotu

Nadzieją dla chłopczyka jest operacja w austriackim Linzu u profesora Maira. Uznany kardiochirurg ma wykonać plastykę zastawki metodą Ross-Konno, co jest szansą dla Tomusia na odzyskanie sprawnego serduszka. W innym przypadku może nigdy nie wrócić do zdrowia. Operacja jest jednak kosztowna i przekracza możliwości rodziców chłopca, którzy posiadają jeszcze dwójkę starszych dzieci. - Zawsze chcieliśmy z mężem mieć dużą rodzinę. Wszystkie nasze dzieci były planowane i wyczekiwane. Mąż pracuje za granicą, a dodatkowo pandemia koronawirusa sprawiła, że ze względu na obowiązek przebycia kwarantanny nie mógł przyjeżdżać do domu tak często, jak wcześniej. Ten rok to był dla nas koszmar. Cały czas żyjemy w strachu i nawet ząbkowanie Tomusia powoduje lęk o jego zdrowie. Wada naszego synka jest najgorszym i wyjątkowo podstępnym ze zwężeń zastawki. Boimy się, że naszemu synkowi coś się stanie i nawet tego nie zauważymy. Dlatego ta operacja jest tak ważna - mówi pani Kornelia. Koszt operacji to kilkaset tysięcy złotych, lecz już ponad trzy tysiące osób wsparło leczenie Tomusia. W dalszym ciągu trzeba jednak uzbierać ponad 200 tysięcy złotych. Zbiórka odbywa się na portalu siepomaga.pl, można ją wesprzeć klikając w TEN LINK.

ZOBACZ: Wrocławski szpital przygotowuje nowe punkty szczepień. Będą szczepić 15 tys. osób dziennie

Patostreamerzy pastwili się nad niepełnosprawnym chłopakiem