Dorota P. to bardzo ważny świadek w sprawie Tomasza Komendy, bo jest jedną z sześciu osób, które wrocławianin wskazał jako te, dzięki którym został niesłusznie skazany. Była sąsiadką babci Komendy. To ona przed laty rozpoznała go na portrecie pamięciowym pokazywanym jej przez policję. Miała także twierdzić, że mężczyzna był zdolny do tego, żeby zgwałcić i pozostawić na śmierć 15-letnią Małgosię.
Jak podaje "Fakt", który pierwszy napisał o śmierci Doroty P., kobieta trafiła do szpitala w czwartek 7 czerwca, bo skarżyła się na duszności. To był jej drugi pobyt w szpitalu w przeciągu kilku miesięcy, ale po pierwszym pobicie nie narzekała już na problemy ze zdrowiem.
Dziennikarze "Faktu" ustalili także, że 58-latka była wzywana na przesłuchania przez prokuraturę od mniej więcej roku.
- Kilka razy ją przesłuchiwali. Opowiadała, że zabierali ją do ciemnych pomieszczeń, straszyli, a później badali wariografem, jakby chcieli coś na niej wymusić – twierdzi informator dziennika.
Wiadomo, że kobieta była pokłócona z rodziną Komendy. Według informacji "Faktu" Dorota P. była w latach 90. prostytutką i miała kontakty z wrocławskimi policjantami i śledczymi. Pojawiło się pytanie czy ktoś z nich zmusił kobietę do oczernienia Tomasza Komendy.
- Obecnie konieczne jest przede wszystkim ustalenie przyczyny zgonu. Dlatego też zwłoki skierowano do Zakładu Medycyny Sądowej, celem przeprowadzenia sekcji. Postępowanie prowadzone jest odnośnie zgonu Doroty P. i jest wszczęte z artykułu 155 Kodeksu Karnego dotyczącego nieumyślnego spowodowani śmierci. Sekcja została zaplanowana na 14 czerwca - informuje Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Posłuchaj materiału reporterki Radia ESKA Pauliny Szymoniak:
Czytaj także: Zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 22.00. Urzędnicy wprowadzają prohibicję w sklepach we Wrocławiu!