Mąż próbował szukać żony na własną rękę. Dzwonił do rodziny i znajomych. Udało mu się ustalić, że ostatni raz 55-latka była widziana w okolicach dworca autobusowego. Kiedy nie odnalazł jednak kobiety, zgłosił się na policję.
- Powiedział, że od przeszło sześciu godzin nie ma kontaktu z żoną, która miała iść na cmentarz - tłumaczy Paweł Petrykowski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Leżała z twarzą w śniegu tylko w spodniach i podkoszulku
Policjanci bardzo dokładnie sprawdzili okolice cmentarza i sam cmentarz.
- W jego głębi niedaleko kaplicy zauważyli jakąś postać. Kobieta leżała twarzą w śniegu i była nieprzytomna. Funkcjonariusze potwierdzili, że kobieta żyje. Ubrana była jedynie w spodnie i podkoszulek, a na nogach nie miała butów. Około 30 metrów od kobiety leżała kurtka, buty i pusta butelka po alkoholu - relacjonuje Paweł Petrykowski.
Skuteczna akcja ratunkowa
Policjanci owinęli kobietę kocem termicznym. Ponieważ wszystkie karetki były zajęte, sami odwieźli poszkodowaną do szpitala.
- Po dowiezieniu do placówki medycznej ułożyli 55 - latkę na noszach i sami zawieźli na izbę przyjęć bezpośrednio do dyżurującego lekarza - uzupełnia Paweł Petrykowski.
Kobieta przeżyła.